„Najpierw będzie prośba do Komisji Europejskiej ‘po dobroci’, potem pozew do TSUE za naliczanie kar w związku z Izbą Dyscyplinarną” – usłyszała nasza dziennikarka w Brukseli ze źródeł rządowych. Dokładnie dzisiaj mija rok, odkąd KE nalicza 1 mln euro dziennie kary za brak zawieszenia stosowania przepisów, odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

W zeszłym tygodniu KE potrąciła Polsce z należnych funduszy siódmą transzę kar, czyli 30 mln euro. W sumie Bruksela potrąciła już od 3 listopada 2021 r., gdy zaczęła naliczać kary, 267 mln euro, czyli miliard dwieście sześćdziesiąt milionów złotych.

Jak się dowiedziała dziennikarka RMF FM, polskie władze będą chciały odzyskać przynajmniej tę część kar, które KE nalicza od 15 lipca. Chodzi o to, że wtedy weszła w życie tzw. ustawa prezydencka o SN likwidująca Izbę Dyscyplinarną.

Zdaniem polskich władz wypełnia ona orzeczenie TSUE o środkach tymczasowych. Najpierw Warszawa będzie listownie przekonywać Brukselę, żeby wstrzymała naliczanie kar.

Jeżeli jednak KE będzie obstawać przy swoim zdaniu, to TSUE jest właściwy do rozstrzygnięcia  tego sporu - usłyszała dziennikarka RMF FM od przedstawiciela polskich władz.

Polska zapowiada skargę na Komisję Europejską

Będzie to skarga na Komisję Europejską do Sądu UE, który jest właściwą instancją do rozstrzygania skarg wniesionych przez państwa członkowskie przeciwko KE. Polska ma 2 miesiące na zaskarżenie decyzji wykonawczej KE o potrąceniu ostatniej transzy kar, która zapadła 27 października.

Na polubowne załatwienie sporu Polska już raczej nie liczy. KE już wielokrotnie informowała, że ustawa prezydencka, jej zdaniem, "idzie w dobrym kierunku" nie wypełnia jednak w całości założeń środka tymczasowego. Poza likwidacją Izby Dyscyplinarej wymaga on między innymi zawieszenia skutków orzeczeń Izby Dyscyplinarnej w sprawach o uchylenie immunitetu sędziowskiego.

KE obcinając ostatnią, siódmą transzę kar, obejmującą już także okres po 15 lipca - wyraziła swoje stanowisko - wyjaśnił rozmówca dziennikarki RMF FM. KE kontynuuje procedurę egzekucyjną, czyli nie uznaje wykonania przez Polskę środka tymczasowego - dodał.

Tak więc KE będzie nadal naliczać 1 mln euro kary, dopóki wszystkie zobowiązania nie zostaną w zadowalający dla KE sposób przez Polskę wykonane, lub dopóki orzeczenie TSUE o karach nie zostanie anulowane, lub do czasu wydania ostecznego wyroku TSUE w sprawie głównej.

Polskie władze liczą, że w razie wygranej odzyskają kary naliczane od 15 lipca. To może być nawet kilkaset milionów euro. Wyrok w sprawie głównej może zapaść dopiero w połowie przyszłego roku, a to oznacza, że Polska może jeszcze przez ponad pól roku płacić 1 mln euro dziennie kary.