79-letni mistrz szewski – Ryszard Korycki nie zamknie zakładu w Łodzi, który prowadzi od początku lat 80-tych. Jeden z jego stałych klientów opisał w sieci, że szewc nie ma z czego zapłacić czynszu, bo pandemia odebrała mu klientów. Wsparciem dla pana Ryszarda miały być nowe zlecenia na naprawę butów.

Stały klient zobaczył, że szewc jest przygnębiony i coś go gryzie. Okazało się, że pan Ryszard od trzech dni nie miał nawet jednego klienta. Już wcześniej zakład nie najlepiej prosperował, bo wiadomo, że teraz ludzie często wolą kupić nowe buty, niż naprawiać stare. Pandemia koronawirusa spowodowała kolejny odpływ klientów. Sytuacja był już tak zła, że rzemieślnik nie miał za co opłacić czynszu i miał zaległości. Klient namówił pana Ryszarda na kilka zdjęć i opisał jego potrzeby w sieci na portalach społecznościowych.

W poniedziałek po tym, jak w internecie pojawiła się historia mistrza szewskiego, przed drzwiami warsztatu ustawiła się długa kolejka

Ludzie przynieśli mi do naprawy butów za tysiąc złotych - opowiada pan Ryszard. Taką górę butów! To było istne oblężenie. Pracowałem po nocach i udało mi się nadrobić zaległości. Teraz moja sytuacja finansowa zmieniła się diametralnie, bo razem z pracą przyszły też pieniążki. Terminy na odbiór naprawionych butów mam na 28 maja. Wcześniej zrezygnowany mężczyzna już był bliski likwidacji warsztatu szewskiego i podjęcia pracy w ochronie.

Szewc opowiada, jak zdawał egzamin czeladniczy, a później na mistrza. Uczył się zawodu w firmie przyjaciela, z którym znali się od dzieciństwa. Na zdjęciu pokazuje też pierwsze buty, jakie zrobił. To była praktyczna część egzaminu na czeladnika.


Zdaniem pana Ryszarda, kiedyś polski przemysł robił bardzo dobre buty, bo miał dostęp do świetnych materiałów. 

Natomiast po modne buty chodziło się do szewca - opowiada mężczyzna. Kobiety zamawiały szpilki w różnych fasonach, które my, szewcy robiliśmy z gazet o modzie, jakie dostawaliśmy. Dziś już nikt nie robi butów na zamówienie. Nie sądzę, aby ktoś się tego podjął, bo w takich przypadkach nasza praca zaczynała się od zamówienia kopyta. Dziś nie ma już kopyciarzy, ani cholewników... - z rozrzewnieniem wspomina pan Ryszard. A dawniej mistrz szewski robił piękne, wysokie buty dla wojskowych i do jazdy konnej.

Panu Ryszardowi każdy pomagał, jak mógł: jedni przynosili buty do naprawy; inni - wpłacali pieniądze. Nadal na portalu zrzutka.pl prowadzona jest zbiórka na rzecz mistrza szewskiego z Łodzi (https://zrzutka.pl/7kkghy). Do jej końca zostały 4 dni, a zebrana kwota kilkakrotnie przewyższa tę pierwotną sumę, potrzebną na uratowanie zakładu szewskiego przy ul. Rajdowej 2.

Wszystko zaczęło się od wpisu na Facebooku pana Mariusza: Są sytuacje że w tygodniu nie przyjdzie ani jeden klient i ciężko zarobić na czynsz i opłaty. Zachęcamy do naprawiania u pana Ryszarda swoich butów i wsparcia na portalu zrzutka.pl. Ja do niego przyjeżdżam aż z Pabianic, zawsze znajdzie czas i chętnie opowiada historie, jak to kiedyś się żyło. Pomóżmy mu, niech nie zamyka zakładu, coraz mniej takich fachowców. 

 

Opracowanie: