Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania - te słowa padły dokładnie 20 lat temu. 24 sierpnia 1989 r. Tadeusz Mazowiecki został pierwszym od pięćdziesięciu lat niekomunistycznym premierem Polski.

W badaniach opinii publicznej czas jego rządów od lat oceniany jest najwyżej, a on sam uznawany jest za najlepszego premiera III Rzeczpospolitej. Historycy i politycy nie zawsze podzielają jednak ten entuzjazm. Zgoda panuje w jednym, że moment, w którym Mazowiecki mówił chcę być premierem rządu wszystkich Polaków, niezależnie od ich poglądów i przekonań, był momentem historycznym i to, co wydarzyło się przed 20 laty było dziejowym zwrotem, choć dla wielu zwrotem nie w pełni wykorzystanym.

Miałem bardzo głębokie przekonanie, że to musi się powieść. Bez tego przekonania nie mógłbym działać - mówi dziś sam Mazowiecki. Czy rzeczywiście się powiodło? Na pewno nie w pełni. W czasie, gdy sąsiedzi burzyli mury, u nas ministrami pozostawali generałowie Siwicki i Kiszczak, a esbecy spokojnie zakładali spółki ochroniarskie, co na pewno nie było szczególnym sukcesem.

Dużo trudniej jednoznacznie ocenić reformy gospodarcze, które ochrzczono później „planem Balcerowicza”. Wielu uznaje, że tylko taka szokowa terapia mogła przestawić gospodarkę na nowe tory, niejeden wytyka jednak Balcerowiczowi fundamentalne błędy, których można było uniknąć. Niezależnie od rozbieżności w ocenach, historia na pewno doceni dzisiejszy dzień, choć wydaje się, że gdy nasze wnuki czy prawnuki będą obchodziły kiedyś rocznicę upadku komunizmu, to świętować będą raczej 4 czerwca niż 24 sierpnia.