Jan Karski nie ma rodziny, a spadkobierczynią jest była opiekunka w starości - tak Ministerstwo Spraw Zagranicznych tłumaczy, dlaczego odznaczenie przyznane Kurierowi z Warszawy z rąk prezydenta USA w Białym Domu odbierał były szef polskiej Dyplomacji Adam Daniel Rotfeld. Tymczasem reporter RMF FM Kuba Kaługa rozmawiał z mieszkającą w Gdańsku bratanicą Jana Karskiego.

Zobacz również:

Nasz dziennikarka Agnieszka Burzyńska dowiadywała się, że w MSZ przed uroczystością w Waszyngtonie przyznania Janowi Karskiemu Prezydenckiego Medalu Wolności zastosowano rutynową procedurę. Do takich gali wyznacza się dzieci lub spadkobierców. Jan Karski dzieci nie miał, więc w tym punkcie sprawę uznano za rozwiązaną.

Spadkobierczyni, czyli towarzyszka życia słynnego kuriera, chciała pojechać na uroczystość. Wysłała nawet list do Białego Domu, ale jak twierdzą polscy dyplomaci, strona amerykańska nie wyraziła na to zgody. Zgłoszono zastrzeżenia - to lakoniczna odpowiedź na pytanie dlaczego.

Początkowo Amerykanie proponowali, aby odznaczenie odebrał ktoś z tamtejszych środowisk żydowskich. Na to z kolei nie wyraziło zgody polska strona. Ostatecznie stanęło na neutralnej kandydaturze byłego ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda.

Bratanica Karskiego nie została zaproszona do Białego Domu

Reporter RMF FM dotarł do Wiesławy Kozielewskiej-Trzaski, bratanicy Jana Karskiego, która na ceremonię przyznania Prezydenckiego Medalu Wolności w Stanach Zjednoczonych nie została zaproszona. Jak mówi, nie poinformowano jej nawet o przyznaniu stryjowi medalu. O wszystkim dowiedziała się z mediów, podobnie jak i o skandalu podczas ceremonii. Kozielewska-Trzaska powiedziała nam ponadto, że w Łodzi mieszka stryjeczna siostra Karskiego, która 13 maja skończyła 100 lat. Jest sprawna umysłowo absolutnie - usłyszał nasz reporter.

Skandaliczna wypowiedź czy przejęzyczenie?

Prezydent USA Barack Obama, wspominając polskiego bohatera, który bezskutecznie alarmował Zachód o zagładzie Żydów w okupowanej przez Niemcy hitlerowskie Polsce, powiedział, że jako kurier polskiego podziemia Jan Karski został przeszmuglowany do getta warszawskiego i do polskiego obozu śmierci. Chodziło o niemiecki obóz przejściowy w Izbicy, do którego Karski również się przedostał w przebraniu strażnika. Polski MSZ od lat walczy z określaniem przez światową opinię publiczną niemieckich, hitlerowskich obozów koncentracyjnych jako polskich obozów śmierci.