Kardiolodzy ze szpitala wojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim nie wrócą do pracy. Zrezygnowali z negocjacji z dyrektorem szpitala po wypowiedzi ministra zdrowia, który poradził dyrektorowi placówki, by nie rozmawiał z lekarzami.

Jeżeli jest tak, jak mówi dyrektor, to moja rada dla niego brzmi, by z tymi lekarzami już nie negocjował - stwierdził Zbigniew Religa. Jednocześnie zaznaczył, że mieszkańcy Gorzowa nie powinni się obawiać, bo wprawdzie na razie są problemy, ale za 2-3 tygodnie z pewnością znajdą się w kraju lekarze chętni do pracy w tym mieście.

W czasie sejmowego wystąpienia ministra dyrektor gorzowskiego pogotowia, który mediuje między szefem szpitala a kardiologami, uzyskał ich zgodę na rozmowy. Kiedy wydawało się, że negocjacje ruszą, lekarze usłyszeli wypowiedź ministra i stwierdzili, że już nie będą z dyrektorem szpitala rozmawiać. Posłuchaj relacji Adama Górczewskiego:

Lekarze napisali list do ministra zdrowia. Oburzyła ich wypowiedź Zbigniewa Religi, który stwierdził, że odmówili pomocy chorym. W liście napisali więc, że cały czas opiekowali się pacjentami. Zaznaczyli, że w piątek przyjdą do pracy.

Przypomnijmy. Lekarze odeszli, bo dyrekcja szpitala nie wypłaciła im wynegocjowanych wcześniej podwyżek. Na razie pacjentami z gorzowskiego oddziału kardiologii opiekują się lekarze z oddziału intensywnej terapii. Wczoraj wieczorem chorych próbowano wywieźć ze szpitala, ale na to nie zgodzili się ani lekarze, ani sami pacjenci. Karetki odjechały więc puste.

Szpital w Gorzowie jest najbardziej zadłużoną placówką służby zdrowia w Polsce. Ma 270 milionów złotych długu. I w związku z tym nowa dyrekcja szpitala obcięła przyznane wcześniej lekarzom podwyżki. Posłuchaj: