Jeżeli premier Donald Tusk chce zwalczać korupcję, powinien jak najszybciej rozstać się z Mariuszem Kamińskim, szefem CBA. Zdaniem „Gazety Wyborczej” to raczej specjalista od pokazówek, nagonek i prowokacji, ale na pewno nie od ścigania łapówkarzy. Na tym polu ma niewiele osiągnięcia.

Zdaniem Jarosława Kurskiego, Kamiński wykazał się za to innymi zdolnościami. Chciał podłączyć CBA grubym kablem do zasobów ZUS, by mieć dostęp do poufnych danych 24 mln Polaków. Wciągnął CBA w kampanię wyborczą. Mówił, że "ludzie powinni wiedzieć, na kogo głosować", gdy na pokazowej konferencji ujawnił nagrania z podsłuchów Sawickiej i jej zdjęcia, jak bierze łapówkę.

Po aresztowaniu doktora G. wtórował Ziobrze, że CBA "ma na razie dowody tylko na jedno zabójstwo". CBA akcję przeciw doktorowi G. opatrzyło kryptonimem "Mengele". Kamiński nigdy za to Polaków nie przeprosił.

Gdy ogłaszał jeszcze przed wyborami w Senacie roczne sprawozdanie CBA, senatorowie PO opuścili salę, mówiąc, że to bojkot "chamstwa, zdziczenia obyczajów i krętactwa".