Samorządy się kłócą, króluje nieodpowiedzialność i partykularyzm – tak często wyglądają starania o europejskie fundusze. Skłócone samorządy rezygnują ze wspólnych projektów, bo nie umieją dojść do porozumienia. A efektem tego może być utrata 400 milionów euro.

Fundusz spójności miał być szansą dla związków gmin, powiatów i regionów. W praktyce jednak napotyka on wielokrotnie na trudności, wynikające z lokalnych nieporozumień.

Minister rozwoju regionalnego Grażyna Gęsicka mówi, że do kosza trafiają niemal gotowe projekty. - Jest kilka gmin, które się wiążą w związek komunalny. I po dwóch latach jedna z nich mówi: to ja dziękuję, nam już się odmieniło i teraz nie chcemy tego robić, albo będziemy to robić na własny koszt. To jest nieszczęście dla wszystkich pozostałych - podaje przykład szefowa resortu.

Tak było np. na Podhalu, gdzie samorządy chciały wspólnie budować oczyszczalnię ścieków, a gdy się pokłóciły, zdecydowały się stawiać ją na własną rękę. Efekt jest jednak taki, że oczyszczalni jak nie było, tak nie ma. Są natomiast pieniądze w europejskiej kasie, które mogłyby trafić do Polski, ale z powodu braku odpowiedzialnych mogą przepaść.