Świat łatwo zapomniał o terrorze, który Arafat zorganizował i za który ponosi winę – pisze w "Corriere della Sera" znany włoski publicysta. Arafat to tylko symbol; popełnił kilka wielkich błędów i nie wykorzystał szansy, jaką miał.

Zapomnieliśmy o masakrze izraelskich sportowców w Monachium w 1972 roku i o licznych porwaniach samolotów w latach 70. i 80. To nie wszystko. Zapomnieliśmy nawet o głośnym błędzie, jaki popełnił w 1990 roku, opowiadając się po stronie Saddama Husajna po irackiej inwazji na Kuwejt. Arafat miał nadzieję, że dyktator z Bagdadu ponownie zakwestionuje istnienie państwa izraelskiego - przypomniał Sergio Romano.

Lider OWP po powrocie do Gazy w 1994 roku zaprzepaścił nadzwyczajną okazję; mógł powołać z pomocą społeczności międzynarodowej państwo palestyńskie. Pozostał jednak liderem ruchu, prowadzącego walkę. Kolejne kardynalne błędy Jasera Arafata to odrzucenie kompromisu z Camp David, wypracowanego dzięki prezydentowi Billowi Clintonowi i pokładanie nadziei w tzw. drugiej intifadzie, po której spodziewał się, że jego władzy zostanie nadany wielki splendor, a Izrael zostanie upokorzony.

Na łamach "Corriere della Sera" ukazał się również wywiad z laureatem pokojowej nagrody Nobla Elie Wieselem. Jego zdaniem Jaser Arafat nie zasłużył na żadne mowy pochwalne i był największą przeszkodą dla pokoju na Bliskim Wschodzie. Absolutnie nie zasłużył na pokojowego Nobla. Gdybym miał szansę, stanąłbym osobiście na czele międzynarodowej kampanii po to, by nigdy nie dawać mu tej nagrody. Niestety, nie można jej nikomu odebrać ani anulować. Wszystkie protesty i żądania odebrania Nobla, splamionego krwią, na nic się nie zdały - oświadczył Elie Wiesel. Wyraził opinię, że lider Palestyńczyków to głęboko skorumpowany, autorytarny dyktator, który zgromadził za granicą miliony dolarów, podczas gdy jego naród umiera z głodu.