Dobre recenzje zebrał George W. Bush po swym 6-dniowym tournee po krajach wschodniej Azji. Prezydent USA odwiedził Japonię, Koreę Południową i Chiny. Rozmawiał o potrzebie walki z terroryzmem i współpracy gospodarczej, a także o polityce wobec Korei Północnej, o sprzedaży chińskiej i technologii wojskowej do krajów popierających terroryzm, czy też o kontaktach amerykańsko-tajwańskich.

Ta ostatnia sprawa jest od dawna przyczyną napięć na linii Pekin-Waszyngton. Komunistyczne władze uważają Tajwan za część Chin i sprzeciwiają się wzmiankom o potrzebie przyznania wyspie niepodległości. "Kiedy mój kraj zawiera jakąś umowę, to jej dotrzymuje. Jest taki akt prawny - ustawa o stosunkach z Tajwanem, który mówi, że pomożemy bronić się Tajwanowi, jeśli zostanie zaatakowany" - tłumaczył Bush studentom pekińskiego uniwersytetu Qinhua. Wcześniej wygłosił tam wykład o polityce wewnętrznej i zagranicznej USA.

Amerykański prezydent przyznał jednak, że Stany Zjednoczone ciągle uznają, że są tylko jedne Chiny. Jego zdaniem połączenie kapitalistycznego Tajwanu z Chińską Republiką Ludową jest możliwe na drodze dialogu. Zostało to dobrze przyjęte zarówno przez przywódców w Pekinie, jak i w Taipei.

Bush podkreślał także zalety amerykańskiego systemu politycznego i swobód, które on oferuje. Prezydent nawiązał tu do prześladowań religijnych i łamania praw człowieka w Państwie Środka. Chińskie władze zignorowały jednak te uwagi i jeszcze podczas wizyty Busha aresztowały blisko 50 chrześcijan za nielegalne zgromadzenie. Bushowi nie udało się też uzyskać zgody Pekinu na wstrzymanie

chińskiego eksportu rakiet i technologii jądrowych

foto RMF

16:10