Farmaceuci nie będą realizować nieprawidłowych recept, także z pieczątką "Refundacja do decyzji" NFZ. Taką decyzję ogłosiła Naczelna Rada Aptekarska, która wezwała wszystkich farmaceutów do przystąpienia do protestu.

Apel Naczelnej Rady Aptekarskiej oznacza rozpoczęcie nowego protestu w służbie zdrowia. Aptekarze czują się oszukani sposobem nowelizacji ustawy refundacyjnej, dlatego nie będą realizować nieprawidłowych recept. Także tych, na których widnieje pieczątka "Refundacja do decyzji NFZ". Farmaceuci grożą także wypowiedzeniem umów z Narodowym Funduszem Zdrowia.

Farmaceuci są wściekli, bo - jak mówi prezes Rady Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz - to oni uratowali rząd. Przez wiele dni realizowali wadliwe recepty z pieczątką "Refundacja leku do decyzji NFZ" . Chodzi o to, żeby elementarne rzeczy równowagi były spełnione w stosunku do środowiska, które - jeszcze raz podkreślę - poważnie podeszło do sprawy - powiedział Kucharewicz. Wyjaśnił, że aptekarzom chodzi o cztery postulaty. Wprowadzenie abolicji, czyli brak kar w czasie nowelizacji ustawy. Przywrócenie możliwości odwoływania się od decyzji NFZ. Aptekarze nie chcą być karani za błędy na receptach, tak samo jak nie są karani lekarze. I po czwarte chcą przywrócenia przepisów, które umożliwią im sprzedaż pacjentom leków zamiennych, bo przyjęta przez rząd w tajemniczych okolicznościach ustawa znów tę możliwość zniosła. Do tego czasu dokładne sprawdzanie recept będzie trwać - zapowiedział szef Izby Aptekarskiej Grzegorz Kucharewicz.

Zniknęły przepisy chroniące farmaceutów

W piątek w Sejmie odbędzie się głosowanie w sprawie ustawy refundacyjnej. Aptekarze podkreślają, że z projektu, który ma ugasić protest lekarzy, nagle wypadły przepisy chroniące farmaceutów. Jeszcze we wtorek w dokumencie, który trafił pod obrady rządu, znajdował się paragraf dający farmaceutom prawo odwoływania się od decyzji kontrolerów NFZ. W środę w Sejmie okazało się, że przepisu już nie ma.

Członkowie komisji zdrowia z Platformy Obywatelskiej obiecali zgłosić korzystne dla aptekarzy zmiany do ustawy refundacyjnej. Najważniejsze jest to, żeby nowelizacja została w miarę szybko przyjęta, tak aby nie było dalszych zakłóceń jeśli chodzi o realizację leków w aptekach - powiedział poseł PO Jarosław Katulski. Jak zauważa nasz reporterka Agnieszka Witkowicz, ten sam poseł, jeszcze w środę gdy nie było protestów aptekarzy, na komisji zdrowia głosował przeciwko poprawkom.

Z nowelizacji zniknął jeszcze jeden ważny przepis, pozwalający wydać pacjentowi tańszy zamiennik, z innej grupy leków. Teraz lekarze nie będą mogli np. wypisać antybiotyku, sprawdzającego się przy zapaleniu płuc, bo jest refundowany tylko przy leczeniu zatok.

Kto stoi za bublem prawnym

Nasza dziennikarka Agnieszka Witkowicz próbowała ustalić, kto personalnie odpowiada za zamieszanie z receptami. Minister zdrowia Bartosz Arułkowicz pytany o "zapisy-widmo" tylko się uśmiecha. Jego zastępca do spraw leków udaje, że w ogóle nie ma pojęcia o sprawie. Zakulisowe teorie są dwie. Pierwsza mówi, że wycięcie artykułu miała nakazać marszałek sejmu Ewa Kopacz, czyli autorka ustawy. Czyżby za tym stały tylko i wyłącznie ambicje niektórych osób w państwie, które nie chcą publicznie przyznać się do popełnionych błędów? Część z tych osób ma rezydencję w sejmie - powiedział szef sejmowej komisji zdrowia Bolesław Piecha. Druga teoria mówi o tym, że na wtorkowym posiedzeniu rządu ministrowie, żeby przypodobać się nieobecnemu premierowi, na wyścigi torpedowali propozycje ministra zdrowia. Bartosz Arułkowicz był zbyt słaby, by się bronić.

Nie wszyscy aptekarze przystąpili do protestu

W Warszawie w 10 aptekach nasz reporter usłyszał, że do farmaceutów komunikat Naczelnej Rady Aptekarskiej nie dotarł i realizują recepty z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ".

Dość ryzyka, zwłaszcza finansowego - takie słowa od aptekarza usłyszała nasz reporterka we Wrocławiu. Nie jednokrotnie NFZ już nam zabierał pieniądze. Mieliśmy mieli nawet proces sądowy w tej sprawie, za dosłownie brak krzyżyka. A teraz mówimy o ubezpieczeniu, odpłatności, czyli dużo poważniejszych mankamentach na receptach. Więc nie ma mowy, żebyśmy mogli zrealizować taką receptę ze zniżką - mówi właściciel wrocławskiej apteki Jacek Cieciura. Pacjentom, którzy kupią refundowany lek w pełnej cenie, radzi zachować paragon. Kiedy zamieszanie z receptami się wyjaśni, pacjenci będą mogli odzyskać różnicę w cenie.

Już protestują wielkopolscy farmaceuci. Do protestu, dzięki telefonicznym i mailowym wiciom, dołączają się kolejni aptekarze. W województwie lubuskim aptekarze zaczną szczegółowo sprawdzać recepty od piątku.

W Łódzkiem nie wszyscy farmaceuci przystąpią do protestu. Decyzje indywidualnie będą podejmować kierownicy aptek.

W Świętokrzyskiem protestować będzie większość farmaceutów z ponad 450 aptek w regionie. Dokładny rozmiar protestu będzie znany po spotkaniu Rady Aptekarskiej w Kielcach. Jest bardzo prawdopodobne, że wtedy Okręgowa Rada Aptekarska podejmie uchwałę, która będzie zobowiązywała zrzeszonych farmaceutów do przystąpienia do protestu. Zdaniem prezes Kieleckiej Okręgowej Izby Aptekarskiej Bożeny Śliwy, trudno mówić o proteście, gdy farmaceuci tylko będą literalnie przestrzegać prawa. Teraz będziemy dbać o to, żeby wszystkie realizowane przez nas recepty były skrupulatnie wypełnione. To jest w naszym interesie, bo z nowelizacji ustawy refundacyjnej zniknęły przepisy, które chroniły aptekarzy przed wysokimi karami za błędne recepty - powiedziała prezes Kieleckiej Okręgowej Izby Aptekarskiej. Dodała, że już teraz aptekarze w regionie przegrywają postępowania z NFZ i muszą płacić kilkaset złotych kar. To oznacza koniec działalności apteki, a niejednokrotnie bywa też tak, że na zapłatę kar brakuje majątku rodziny aptekarza - tłumaczy prezes Śliwa.

Na Pomorzu do protestu przyłączają się kolejni. Do wieczora w czwartek realizowania budzących wątpliwości recept mogło odmówić nawet 800 aptek.

Na Kujawach pierwsze apteki już przyłączają się do strajku. Jego pełne rozmiary będzie można ocenić w piatek. W punktach, które wywiesiły ogłoszenia, że mimo wszystko normalnie realizują recepty, również te "z czerwoną pieczątką", ustawiają się kolejki.

Na Śląsku recepty są jeszcze realizowane, ale Śląska Izba Aptekarska wprowadziła pogotowie strajkowe. Jeśli posłowie jednoznacznie zagwarantują, że nie będzie kar dla aptekarzy za realizowanie źle wypełnionych recept, protestu nie będzie. Brak jednoznacznych gwarancji będzie oznaczać odsyłanie pacjentów.

W Małopolsce aptekarze będą odsyłać pacjentów do lekarzy, gdy ci pojawią się ze źle wypisana receptą i zażądają sprzedaży leku po niższej cenie. Jeśli chory zgodzi się zapłacić pełną cenę, lek zostanie mu wydany.

Na Podkarpaciu nic się nie zmienia. Rozpoczęcia protestu farmaceutów można jednak spodziewać się od piątku.

Na Podlasiu apteki już przystąpiły do protestu. Żadna nie będzie realizowała źle wystawionych recept. Natomiast na Warmii i Mazurach apteki na razie działają jak do tej pory - Izba Aptekarska w Olsztynie czeka na dokładne rekomendacje Naczelnej Rady Aptekarskiej, dopiero wtedy zacznie protest.