W Nowym Warpnie w Zachodniopomorskiem nie ma komisarza, choć mieszkańcy już 2 tygodnie temu odwołali burmistrza i wielokrotnie prosili urzędników w Warszawie o nową osobę. Nikt nie przyjechał.

Efekt bezkrólewia jest taki, że pracownicy spółek gminnych nie dostają pieniędzy, a odwołany burmistrz przychodzi do urzędu i zachowuje się tak, jakby dalej sprawował władzę. Dopiero po interwencji dziennikarzy policja zaplombowała jego gabinet.

Nauczyciele pracują bez pensji, przedszkole lada dzień nie będzie miało czym żywić dzieci - skarżą się mieszkańcy Warpna. Pieniądze dostali tylko urzędnicy - były burmistrz podpisał listy wypłat dla ludzi, którzy poparli go i nie przyszli na referendum.

Mieszkańcy Warpna mówią, że to kara dla tych, którzy chcieli jego odwołania. Można powiedzieć, że na punkcie władzy dostał fioła - mówią zdenerwowani. Dziwią się jednocześnie, że Warszawa do tej pory nie zainteresowała się ich sytuacją. Reporter RMF Piotr Lichota sam przekonał się, jak ciężko burmistrzowi oddać stołek: