Kilka godzin trwała wczoraj akcja ratunkowa w Tatrach. Ratownicy TOPR przetransportowali do szpitala ranną turystkę spod najwyższego polskiego szczytu - Rysów. Z powodu fatalnej pogody nie można było użyć śmigłowca, dlatego ratownicy musieli pieszo ruszyć na ratunek. Życiu poszkodowanej nie zagraża niebezpieczeństwo.

Mimo kiepskich warunków pogodowych dwie turystki zdecydowały się na wycieczkę w najwyższe partie gór. Powyżej 1500 metrów nad poziomem morza w Tratach jest już prawdziwa zima. By móc bezpiecznie poruszać się po szlakach potrzebny jest specjalistyczny sprzęt – kijki, czekan a także raki.

Jak twierdzą ratownicy TOPR, Australijka i Polka były kompletnie nieprzygotowane na taką wyprawę. W czasie zejścia 32-letnia nauczycielka z Bielska Białej poślizgnęła się i zjechała prawie pół kilometra w dół po śniegu. Po drodze spadała z kilku progów skalnych. Skończyło się na ogólnym potłuczeniu i złamanej nodze. Miała bardzo dużo szczęścia. Uratowała ją gruba warstwa śniegu - mówią ratownicy.

Niestety, pogoda nie pozwoliła na lot śmigłowca. Ratownicy musieli więc pieszo dotrzeć do poszkodowanej. Akcja trwała kilka godzin. Toprowcy przetransportowali kobietę do schroniska nad Morskim Okiem. Tam czekała karetka, która przewiozła ją do szpitala.

foto Archiwum RMF

08:55