Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie ułaskawienia Andrzeja Zielińskiego pseudonim "Słowik" - jednego z bosów pruszkowskiego gangu, ułaskawionego w 1993 roku przez ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsę.

W rozmowie z siecią RMF FM były prezydent zapewnił, że przy podejmowaniu decyzji o ułaskawieniu nie było żadnych nieprawidłowości: "Nie znałem tego człowieka, nie dostałem żadnych pieniędzy. Zrobiłem to uczciwie. Był jeszcze wtedy małym gangsterem, potem dopiero stał się większym gangsterem czego nie mogłem przewidzieć".

O wszczęciu śledztwa poinformowały telewizyjne "Wiadomości". Według

nieoficjalnych informacji, istnieje podejrzenie, że w ułaskawieniu "Słowika" pomogła łapówka. Pieniądze mieli dostać wysocy urzędnicy z Kancelarii Prezydenta Wałęsy. "Wiadomości" podały kwotę 150 tysięcy dolarów.

Lech Wałęsa zaprzecza tym doniesieniom: "Ja nie wierzę w to, żeby moje otoczenie w pobliżu, żeby ktokolwiek korzystał z tego, że jest ministrem. Natomiast niższe szczeble, to były komunistyczne szczeble jeszcze. Ja wchodziłem po generale Jaruzelskim do władzy". Rzecznik prokuratury Julita Sobczyk - potwierdza, że wszczęto śledztwo w sprawie ewentualnego przekroczenia uprawnień przez urzędników kancelarii prezydenta. Nie potwierdziła natomiast informacji o kwocie łapówki, którą sugerowały Wiadomości. "Wiadomości" podały, że sprawę ujawnili dziennikarze programu śledczego "Tylko u nas" telewizyjnej "Jedynki", a teraz prokuratura uzyskała dowód na przyjęcie łapówki przez urzędników, pracowali w kancelarii prezydenta Wałęsy. Minister sprawiedliwości Lech Kaczyński powiedział "Wiadomościom", że "podejrzenie nie dotyczy Wałęsy dzisiaj". Dodał, że nic więcej na ten temat powiedzieć nie może.

foto RMF FM

6:55