Pielęgniarki ze szpitala w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku rozpoczęły protest. 40 z nich zwolniło się z pracy. Kobiety są zdesperowane, bo od marca nie otrzymują wypłat. Szpital ma 11 milionów złotych długów i pustą kasę.

Za dwa miesiące szpital w Kamiennej Górze ma zostać zlikwidowany, a w jego miejsce powstanie nowy - spółka ze 100-procentowym udziałem Starostwa. Dług przejmie na siebie powiat.

To mogłaby być szansa także dla zatrudnionych w nim pielęgniarek.

Zdaniem starosty problem stanowi pięciu lekarzy, którzy boją się, że w nowym szpitalu nie znajdą pracy, chcą więc cudzymi rękami załatwić swoje sprawy. Jeśli miało się pewne sprawy ułożone w tym szpitalu, jeśli miało się pewne profity i teraz ktoś zagraża temu, to naturalną sprawą jest próba obrony tego w taki sposób, żeby pokazać, kto tu rządzi - tłumaczy starosta.

Nikt nie mówi tego wprost, jednak reporter RMF nieoficjalnie usłyszał od kilku osób, że grupa ta traktuje szpital jak swój własny, prywatny gabinet.

Na razie wszyscy czekają na rozwój sytuacji. Przełożona pielęgniarek Bożena Pawlukiewicz mówi, że szpital działa w trybie awaryjnym: W tej chwili ograniczyliśmy planowe zabiegi operacyjne oraz planowe przyjęcia do szpitala. Jej zdaniem większość pań wróciłaby do pracy, gdyby dostały pieniądze.

Jest chyba cień szansy na takie rozwiązanie, bo właśnie dziś na konta pracowników wpłynęła cała wypłata za maj.

23:25