Złożył fałszywe zeznania, ale nie będzie ukarany. Chodzi o byłego milicjanta, który jest świadkiem w procesie dt. tragedii w kopalni "Wujek". 10 lat temu mężczyznę oskarżono o składanie fałszywych zeznań. Teraz sprawa się przedawniła.

Były milicjant to jeden ze świadków powołanych przez prokuratora; jego zeznania są w procesie dotyczącym tragedii w kopalni „Wujek” bardzo ważne. Przy pierwszych zeznaniach wskazywał i opisywał jednego z oskarżonych – tłumaczy prokurator. Jednak przed sądem były milicjant zeznania odwołał; prokuratura uznała, że zrobił to celowo i oskarżyła go o składanie fałszywych zeznań.

Zaczął się proces, który następnie zawieszono. Ostatecznie mężczyznę skazano, ale nie prawomocnie, a teraz sprawa się przedawniła.

Prawnicy tłumaczą, że sprawa ta to przykład dwóch postępowań, które wzajemnie się zazębiają, ale i blokują jednocześnie. Sąd przez lata nie zajmował się sprawą jednego tylko milicjanta, bo nie było prawomocnego wyroku w głównej sprawie dotyczącej wydarzeń w kopalni „Wujek”. A bez takiego wyroku trudno oceniać kiedy i czy mężczyzna kłamał.

Obecne przedawnienie nie oznacza jednak bezkarności. Za zeznanie sprzed lat byłego milicjanta oskarżyć nie można, ale teoretycznie można postawić mu nowy zarzut.

Przypomnijmy. Przed katowickim sądem toczy się już trzeci proces dotyczący wydarzeń sprzed ponad 20 lat. Jak dotąd byłych milicjantów dwukrotnie uniewinniano lub umarzano wobec nich postępowania.