Handlowy zawrót głowy, czyli polskie zakupy wczoraj i dziś. 20 lat temu Bogdan Smoleń tak interpretował skrót SKLEP: "Stój Kliencie Lub Ewentualnie Poproś". Dekadę wcześniej takich problemów jeszcze nie było. Jak jest teraz, każdy zna z autopsji.

30 lat temu, "kiedy Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostniej", zakupy spożywcze robiło się w Samie lub Delikatesach. Na półkach stały soczki owocowe dla dzieci, rodzynki i figi, mnóstwo śmietany i kminkowa kiełbasa. Nie brakowało też kawy, ale rarytasem były cytrusy i Coca-Cola. W podróż w czasie wybrał się reporter RMF Marcin Buczek Posłuchaj:

Ten sam sklep po kilku latach odwiedził Tomasz Maszczyk. Na puste półki narzekać nie można; wręcz przeciwnie głowa boli od nadmiaru. Jedynym towarem deficytowym - jak mówią mu ekspedientki - jest dziś uśmiech i życzliwość po obu stronach sklepowej lady. Posłuchaj jego relacji:

W latach, kiedy na półkach w sklepie królował przysłowiowy ocet, Polacy na zakupy wybierali się z siatką. Przez dziesięciolecia ich forma ulegała zmianie. W latach 60-tych na łowy do sklepów Polki wyruszały z własnoręcznie wykonanymi na szydełku siatkami. Później pojawiły się torby ortalionowe. Pod koniec lat 70-tych, kiedy Polacy zaczęli częściej podróżować za granicę, w polskich domach pojawił się prawdziwy rarytas – firmowe reklamówki. Historię siatek przypomniała Beata Lubecka. Posłuchaj: