Dokładnie dzień przed Wigilią Lech Kaczyński wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu. Jego zamierzenia są ambitne – prezydentura ma wyrwać stanowisko głowy państwa z bezruchu.

W sejmowym orędziu nowy prezydent obiecywał, że będzie wykorzystywał wszystkie uprawnienia, jakie daje mu konstytucja i ustawy, w tym także te, z których dotąd korzystano rzadko.

Prezydenckich uprawnień nie ma jednak aż tak wiele. Głowa państwa może co prawda zgłaszać projekty ustaw, dysponuje prawem weta wobec już przyjętych projektów, może także próbować wymusić jakąś decyzję na parlamencie czy rządzie. Ważne jest, że większość jego kroków – z wyjątkiem niektórych nominacji – muszą uzyskać aprobatę któregoś z organów władzy.

Na razie nie powinno być z tym problemu – wszystkie one pochodzą bowiem z wygranych przez PiS wyborów. Prezydent nie ma zatem większych przeszkód na drodze budowania zapowiadanej w kampanii IV Rzeczypospolitej.