Jedynie puste miejsce pozostało po obelisku upamiętniającym mord na żydowskich mieszkańcach Jedwabnego. Głaz usunięto, ponieważ widniał na nim napis, że to Niemcy spalili żywcem 1600 osób 10 lipca 1941 roku. Pomnik został załadowany na ciężarówkę i zostanie zdeponowany w Muzeum Wojska w Białymstoku.

Jak powiedział sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Pomników Walk i Męczeństwa Narodu Polskiego, Andrzej Przewoźnik: "Pomnik usunięto zgodnie z ustaleniami z radnymi miasta Jedwabne oraz wojewodą. Jest to pierwszy krok do tego aby powstało nowe upamiętnienie, które będzie realizowane najdalej na początku kwietnia. Ten kamień zostanie przekazany do Muzeum Wojska Polskiego w Białymstoku. Tam go na razie złożymy.” – powiedział sieci RMF FM Przewożnik. Dotychczasowy napis na pomniku brzmiał: "Miejsce kaźni ludności żydowskiej. Gestapo i żandarmeria hitlerowska spaliła żywcem 1600 osób 10 lipca 1941 roku". Po ukazaniu się książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”, opinia publiczna w kraju i za granicą dowiedziała się, że za zbrodnie w Jedwabnem odpowiedzialność ponosi część polskich mieszkańców miasta. Trwa śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej mające ustalić stopień odpowiedzialności Niemców za zamordowanie jedwabieńskich Żydów.

Tymczasem, według prowadzącego śledztwo w sprawie mordu, Radosława Ignatiewa z białostockiej delegatury IPN, demontaż pomnika nie wpłynie na prowadzone przez niego śledztwo. Wczoraj Instytut Pamięci Narodowej ogłosił, że "wymordowanie żydowskich sąsiadów w Jedwabnem nie zostało dokonane w imieniu naszego Narodu". Także wczoraj, na internetowej stronie IPN-u pojawiły się informacje świadczące o tym, że zeznania, składane w prowadzonym obecnie śledztwie w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem potwierdzają udział w tej zbrodni zarówno polskich mieszkańców tej miejscowości, jak i Niemców. IPN zwrócił się do wszystkich mieszkańców Jedwabnego i okolic, aby zgłaszali się jako świadkowie. Poszukiwane są także inne osoby oraz inne źródła, które pomogą w ustaleniu przebiegu zdarzeń. Instytut zapowiada, że powstanie komputerowa baza danych o sprawcach oraz przebiegu zbrodni. Natomiast po zakończeniu śledztwa zostanie opublikowana książka, zawierająca wszystkie relacje świadków dotyczące zbrodni w Jedwabnem.

W przyszłym tygodniu przedstawiciel Instytut Pamięci Narodowej pojedzie do Niemiec, aby poszukać w tamtejszych archiwach dokumentów, zdjęć i filmów dotyczących mordu na Żydach w Jedwabnem i okolicach w lipcu 1941 roku. Od pewnego czasu mówi się, że Niemcy w dniu mordu w Jedwabnem kręcili film. Jan Nowak Jeziorański wspominał nawet, że film taki znajduje się w Badenii-Witembergii w mieście Ludwigsburg, gdzie zdeponowano po wojnie archiwa SS.

Jednak jak dowiedział się Tomasz Lejman, berliński korespondent RMF FM, pracownik tamtejszego archiwum zaprzecza, jakoby jakiekolwiek archiwum w Niemczech miało w posiadaniu film o Jedwabmem. Brak również jakichkolwiek dokumentów świadczących o tym, że taki film został nagrany. Jeżeli rzeczywiście powstał, to mógł być zrobiony prywatną kamerą przez jakiegoś żołnierza. Być może, istniejące ewentualnie nagranie mogło zostać zniszczone już w czasie II wojny światowej lub też znajduje się gdzieś w prywatnych rękach. Archiwum w Ludwigsburgu dysponuje jedynie dokumentami, w których świadkami byli mieszkańcy okolic Jedwabnego. Dotyczą one śledztwa prowadzonego w końcu lat 60. przez prokuraturę w Dortmundzie przeciwko Niemcom, którzy w czasie okupacji byli w obwodzie białostockim szefami policji, żandarmerii czy innych jednostek władzy okupacyjnej. Jacek Stawiski z sieci RMF FM przeczytał te dokumenty w języku niemieckim. Posłuchaj jego wypowiedzi:

foto RMF FM

09:45