"To absurdalne plotki, że pieniądze, które zniknęły z kasy Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności zostały przeznaczone na kampanię wyborczą" - twierdzi Marian Krzaklewski, który jako świadek zeznawał wczoraj przed katowickim sądem.

W procesie o malwersacje w Śląsko-Dąbrowskiej "Solidarności" oskarżonych jest pięciu byłych pracowników zarządu regionu. Niektórzy z nich utrzymują, że działali na wyraźne polecenie, a wypłacane pieniądze trafiały na nieoficjalny fundusz wyborczy. Trzy lata temu z kasy związku zniknęły blisko trzy miliardy starych złotych. Krzaklewski o sprawie malwersacji dowiedział się od Marka Kempskiego podczas rozmowy w cztery oczy. Potem brał udział w nieformalnym spotkaniu władz regionu. "Nie mogłem jednak wpływać na bieg tej sprawy" - zeznawał. "Moja opinia mogłaby być tylko opinią kolegi". Jego zdaniem sprawa o tyle była związana z kampanią wyborczą do parlamentu, że chodziło o to by chronić dobre imię związku. "Żeby nie stwarzać złego obrazu związku należało tę sprawę jak najszybciej wyjaśnić". Dlatego najpierw próbowano zwrócić pieniądze a dopiero potem poinformowano prokuraturę. Krzaklewskiego powołano na świadka na wniosek jednego z oskarżonych Eberharda P. byłego skarbnika Zarządu Regionu.

foto RMF FM

06:45