Cały świat potępia sprawców zamachu w Arabii Saudyjskiej, a eksperci analizują ten atak pod kątem perspektyw walki z islamskim terroryzmem. Choć do zamachu nie przyznało się oficjalnie żadne ugrupowanie, to nosi on charakterystyczne cechy sposobu walki al-Qaedy.

Do ataków doszło zaledwie na kilka godzin przed wizytą w Rijadzie szefa amerykańskiej dyplomacji, Colina Powella.

Wśród polityków potępiających zamach największy ciężar gatunkowy ma wypowiedź prezydenta George Busha. Jego zdaniem zamach pokazały, że wojna z terroryzmem trwa i musi być nadal prowadzona.

Te nikczemne czyny zostały popełnione przez morderców, których jedyną religią jest nienawiść, ale Stany Zjednoczone znajdą tych zabójców i pokażą im, co oznacza amerykańska sprawiedliwość - mówił prezydent Bush w Indianapolis.

Eksperci twierdzą, że to co stało się w Rijadzie to sygnał, że rozbicie al-Qaedy będzie bardzo trudne. Według brytyjskiego Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, na wolności pozostaje nadal 18 tysięcy sympatyków organizacji Osamy bin Ladena, cały czas werbowani są nowi członkowie.

Po zamachach z 11 września 2001 roku ze ścisłego kierownictwa terrorystycznej siatki na wolności pozostało od 20 do 30 osób.

Foto Archiwum RMF

22:45