Pieniądze – trudna sprawa. A zwłaszcza ich brak. Na temat braku pieniędzy w budżecie krajowym dyskutowali wczoraj posłowie. Projekt nowelizacji budżetu - czyli poprawek - w dochodach i wydatkach państwa trafił do komisji. Wiążące decyzje - zapaść mają jednak dopiero w przyszłym tygodniu.

W nowelizacji rząd proponuje zwiększenie deficytu o ponad 8,5 miliarda złotych oraz plan zmniejszenia wpływów o ponad 17 miliardów. Debata nad nowelizacją budżetu była „meczem, w którym gole strzelano do jednej bramki”. „Bramki” z napisem rząd. Opozycja grzmiała, że polityka gospodarcza gabinetu Jerzego Buzka poniosła całkowitą klęskę i doprowadziła do poważnego kryzysu finansów publicznych. „Za karę” – zaproponował poseł PSL – „należy zabrać ministrom tradycyjne odprawy otrzymywane na koniec urzędowania”. Rząd bronił się dość nieśmiało mówiąc o tym, że kryzys to wynik światowej recesji oraz tak zwanych czynników obiektywnych, czyli na przykład kursów złotówki czy wysokich stóp procentowych. Opozycja nie wydawała się tym jednak przekonana i stanowczo domagała się, by rząd przedstawił plan cięć w budżecie, a że poparły ją także ugrupowania będące na pograniczu rządzenia i opozycyjności to wydaje się, że tym razem minister finansów, o ile marzy mu się uchwalenie nowelizacji nie uniknie odpowiedzi, z której kupki weźmie pieniądze na następne wydatki. W ciągu kilku dni Ministerstwo Finansów przedstawi założenia do budżetu na rok 2002.

Foto Archiwum RMF

07:00