Dziennikarze rosyjskiej telewizji NTW nie są jednomyślni. Dowodem na to może być ogłoszenie rezygnacji ze stanowiska przez czołowego reportera NTW, Leonida Parfionowa i jego list otwarty, opublikowany w dzienniku Kommiersant.

W liście tym Parfionow oskarża usuniętego dyrektora telewizji, Jewgienija Kisieliowa a teraz przywódcę zbuntowanych dziennikarzy, o prowokowanie rosyjskich władz i dążenie do widowiskowego zakończenia konfliktu. "On chce, żeby do budynku Ostankina - siedziby NTW - wtargnęli zamaskowani komandosi" - napisał Parfionow o działaniach Kisieliowa.

Wczoraj niepowodzeniem zakończyły się rozmowy strajkujących dziennikarzy rosyjskiej NTW z przedstawicielami nowej dyrekcji. Szef Gazpromu Alfred Koch reprezentujący jednocześnie nowy zarząd NTV, poinformował, że rozmowy załamały się - nie z winy Gazpromu. Mężczyzna dodał, że protestujący dziennikarze złożyli mu ultimatum, które obejmowało wspólny apel do prezydenta Putina, Koch jednak odrzucił to żądanie. Gazprom, który ma pakiet kontrolny NTV doprowadził do zmiany kierownictwa stacji, czego nie uznali pracownicy telewizji i zaprotestowali. Tymczasem nowo mianowany dyrektor generalny stacji NTV Borys Jordan tak komentuje całą sytuację: "Ta firma to bankrut, kompletny bankrut. Ta stacja jest winna ogromne sumy pieniędzy wielu wierzycielom w różnych miejscach. Zostałem poproszony przez ponad połowę akcjonariuszy stacji aby zagłębić się w problem i pomóc im wyjść z kryzysu firmy". Przypomnijmy, działająca od 1993 roku stacja NTV jest jedyną w Rosji jawnie opozycyjną wobec władz stacją telewizyjną. Jasno krytykowała łamanie praw człowieka w Czeczenii oraz korupcję w rosyjskich władzach.

06:30