​Rząd zapomniał o pomocy dla firm oferujących dowóz dzieci do szkół. Podstawówki od tego tygodnia całkowicie nie działają. W związku z tym sens działania tracą prywatni przewoźnicy, którzy dzieci do tych szkół transportowali. A pomocy dla nich żadnej większej nie ma.

Sytuacja takich firm jest tragiczna, podobnie jak sytuacja gastronomii i branży fitness. 

Pierwsze problemy firm dowożących dzieci do szkół zaczęły się w połowie marca, kiedy nadeszła pierwsza fala epidemii koronawirusa. Wówczas te firmy transportowe przestały działać. Potem przyszły wakacje i też dowozu dzieci do szkół nie było.

Nastał wrzesień i nowy rok szkolny. Firmy zaczęły odbijać się od dna, ale wkrótce potem rząd znowu zamknął szkoły. Przedsiębiorcy żalą się na brak pieniędzy.

Nie ma z czego pokrywać ZUS-ów, leasingu. Mam trzy autobusy, one kosztują po około 250 tys. zł netto - mówi pan Bartłomiej, posiadający małą firmę transportową. 

Dla takich firm pomoc jest tylko na papierze albo - co częstsze - tylko w sferze obietnic.

Opracowanie: