Iracki prezydent, który w ostatnich tygodniach wygrażał Amerykanom, po raz pierwszy potraktował ich łagodniej. Mamy nadzieję, że nie dojdzie do wielkiej konfrontacji militarnej między nami a Amerykanami i tymi, którzy ich poprą - stwierdził Husajn podczas narady ze swoimi oficerami.

Iracki przywódca podkreślił jednak, że wdając się w konflikt z Irakiem, Amerykanie mogą tylko przegrać. Tym razem nie groził już jednak żołnierzom amerykańskim śmiercią u bram Bagdadu. Powiedział jedynie, że jeśli Amerykanie zaatakują Irak znajdą się w znacznie gorszej sytuacji niż obecnie, zarówno jeśli chodzi o opinię o nich, jak i o następstwa agresji.

Kolejnym dowodem na zmiękczenie stanowiska Husajna jest zaproszenie przez Bagdad na rozmowy szefa inspektorów rozbrojeniowych Hansa Blixa i szefa Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohameda El Baradeia. Do spotkania mogłoby dojść prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Irackie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że Bagdad chciałby rozmawiać o umacnianiu współpracy i innych problemach wymienionych w ostatnim raporcie złożonym przed Radą Bezpieczeństwa ONZ.

Możliwe, że na zmianę postawy Husajna wpłynęło także to, że 8 państw oficjalnie poparło Busha.

Tymczasem rzecznik Białego Domu zapowiedział, że dyplomatyczne starania Stanów Zjednoczonych, aby rozbroić reżim Saddama Husajna, będą trwać kilka tygodni, a nie miesięcy.

Zdaniem Ari’ego Fleischera dla całego świata byłoby korzystne, gdyby Saddam Husajn sam zdecydował się udać na wygnanie: Miejmy nadzieję, że tak się stanie. Fleischer przyznaje jednak, że USA cały czas przygotowują się na wypadek wojny.

Kilka godzin póżniej w tym samym tonie wypowiadał się już prezydent USA George W. Bush. Posłuchaj relacji waszyngtońskiego korespondenta RMF Grzegorza Jasińskiego:

Foto: Al-Jazeera

06:45