1 czerwca do piotrkowskiego Sądu Wojewódzkiego wpłynął akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Trynkiewiczowi. Mężczyzna będzie odpowiadać za brutalne zabójstwo czterech chłopców: 11-letniego Tomka, dwóch 12-latków: Artura i Krzysztofa oraz 13-letniego Wojtka.

Akt oskarżenia liczy 58 stron maszynopisu, zaś same akta sprawy 5 tomów. Na razie nie wyznaczono jeszcze daty rozpoczęcia procesu. Na pierwszą rozprawę - najpewniej trzeba będzie poczekać - do września.

Według śledczych, 26-letni Mariusz Trynkiewicz, były nauczyciel z Piotrkowa Trybunalskiego, latem ubiegłego roku w swoim mieszkaniu przy ul. Działkowej zabił trzech chłopów. Jego ofiary to: 11-letni Tomasz Łojek, 12-letni Artur Kawczyński i 12-letni Krzysztof Kaczmarek.

Trynkiewicz po zabójstwie zabrał zwłoki dzieci do lasu, gdzie próbował je spalić.

Ciała chłopców znalazł grzybiarz. Leżały w środku lasu, w zaroślach, owinięte folią i materiałem przypominającym zasłony, związane sznurem, nadpalone.

Zszokowani zbrodnią mieszkańcy Piotrkowa Trybunalskiego zaczęli powtarzać plotkę, że to sprawka satanistów, milicjanci zatrzymywali każdego podejrzanie wyglądającego mężczyznę.

Podczas dochodzenia jeden z milicjantów przypomniał sobie sprawę pedofila skazanego kilka lat wcześniej za wykorzystanie seksualne dwóch chłopców. Chodziło właśnie o Trynkiewicza.

26-latek został zatrzymany w sierpniu.  Był spokojny. Funkcjonariusze wspominali, że sprawiał wrażenie, jakby oczekiwał ich wizyty.

Trynkiewicz przyznał się do popełnienia tych czynów. W jego mieszkaniu znaleziono, między innymi, ślady krwi i zegarek jednego z chłopców. Ciała ofiar były owinięte materiałem takim, z jakiego wykonane były zasłony w mieszkaniu.

W trakcie śledztwa okazało się, że mężczyzna wcześniej zabił także 13-letniego Wojciecha Pryczka. Morderca był także karany za wykorzystywanie seksualne dzieci - ostatnich zbrodni dokonał, kiedy dostał przepustkę z powodu choroby swojej matki.

 

Nasza dziennikarka rozmawiała z milicjantem, który brał udział w zatrzymaniu Trynkiewicza.

RMF FM: Kiedy stał się pan jednym z bohaterów tej makabrycznej historii?

Włączyłem się dopiero wtedy, gdy zostały ujawnione zwłoki w lesie. Wcześniej działania prowadziła Komenda Rejonowa Milicji w Piotrkowie Trybunalskim.

W jaki sposób dowiedzieliście się o tym, że ciała chłopców znajdują się w lesie?

Człowiek, który je znalazł, natychmiast poinformował milicję. W takich sytuacjach zawsze na miejsce jeździła grupa dochodzeniowo-śledcza z komendy wojewódzkiej i ja tam od razu pojechałem w celu wykonania wszystkich czynności procesowych.

Czy ta osoba stała się jednocześnie osobą podejrzaną?

Siłą rzeczy ten człowiek stał się jednym z wielu podejrzewanych, którzy mogli mieć związek z tą sprawą. 

Zwłoki swoich ofiar Mariusz Trynkiewicz złożył w lesie. Co pan pomyślał, gdy to zobaczył?

Co za bestia w ludzkiej skórze mogła taki czyn popełnić? Kto mógł to zrobić i jak dorwać drania?

A jak wpadliście na trop Mariusza Trynkiewicza?

W tym czasie była powołana grupa operacyjna. Wszyscy milicjanci byli zobowiązani do pisania notatek, które mogłyby pomóc w zatrzymaniu sprawcy. Jedna z takich notatek - napisana przez milicjanta z komisariatu w Sulejowie - doprowadziła nas do sprawcy. Mariusz Trynkiewicz już wcześniej był karany za molestowanie dwóch chłopców na terenie Przygłowa pod Piotrkowem. Jego rodzice mieli tam letnisko. Okazało się, że ma przerwę w odbywaniu kary.

Po sprawdzeniu notatki milicjanta z Sulejowa dotarliście do podejrzanego. Co on mówił, jak się zachowywał?

Od razu go zatrzymaliśmy i przewieźliśmy do komendy. Na miejscu została grupa, która wykonywała szczegółowe oględziny.

Czy w chwili zatrzymania był sam w domu?

Tak. Zabezpieczyliśmy w tym mieszkaniu całą masę przedmiotów, które mogłyby świadczyć o jego charakterze czy światopoglądzie. Przez ponad pół roku przeglądaliśmy to, analizowaliśmy, opisywaliśmy. Część z tych przedmiotów włączyliśmy jako materiał dowodowy do procesu.