"Życie w PZPN upływa od afery do afery. Jeśli do związku zostanie wprowadzony kurator, UEFA zaakceptuje tę decyzje" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM działacz PZPN Tomasz Jagodziński i dodaje: "Atmosfera jest fatalna. Gdyby w piątek w PZPN były wybory, Lato i Kręcina z pewnością by przegrali". Jak twierdzi Jagodziński, "Kulikowski sprzedał taśmy. Został przekupiony obietnicą objęcia stanowiska sekretarza generalnego". Na pytanie Konrada Piaseckiego, czy obietnicę złożył Kazimierz Greń, odpowiada: "Ma pan dobre informacje".

Konrad Piasecki: Zarzuty korupcyjne przewrócą parę Lato-Kręcina?

Tomasz Jagodziński: Trudno mi powiedzieć, od tego są stosowne organy. Ja nie mogę w tym momencie osądzać, bo nie znam...

Ale jak pan spojrzy na atmosferę związku - zagęszcza się wokół tych panów?

Atmosfera jest fatalna. To widać od piątku, kiedy odbył się ostatni zjazd sprawozdawczy i część delegatów po prostu wyjechała z Warszawy.

Gdyby dzisiaj doszło jeszcze raz do głosowania, to uważa pan, że i Lato, i Kręcina, mogliby przegrać wybory?

Nie było żadnych wyborów, to było głosowanie nad absolutorium, takie bardzo formalne. Nawet gdyby nie dostali...

Ja mówię tylko, gdyby były wybory.

Tak, to na pewno.

Przegraliby?

Sądzę, że z pewnością, przynajmniej taka powinna być reakcja środowiska piłkarskiego.

Bo uważa się ich za skorumpowanych?

Też nie ma tutaj przekonania, że akurat i Grzegorz Lato, i Zdzisław Kręcina, są skorumpowani jako czołowi działacze PZPN. Po prostu ujawniono pewien proceder, który dalej będzie trwał.

To co to jest za proceder, jak pan słyszy, słucha tych słynnych taśm ujawnionych w piątek? Co pan tam słyszy?

Wsłuchiwałem się dosyć uważnie w te taśmy, bo przecież wszystkie media je podawały. Słyszę próbę rozmowy o dużych pieniądzach.

Padają sumy "bańka", "trzy bańki", "pięć dych", "stówa" - mowa jest o korupcji, o prowizjach czy o uczciwych interesach?

Nie, tu na pewno nie ma mowy o uczciwych interesach. Tu jest mowa o dużych pieniądzach i o prowizji od tych dużych pieniędzy. Bo przecież wszyscy się orientujemy, że bańka to popularnie milion złotych.

Ale prowizji, czyli łapówki?

Z pewnością można się tego domyślić.

Co to za interesy? Jakiego rodzaju interesy ma związek, żeby w grę wchodziła "bańka" albo "trzy bańki", czyli milion albo trzy miliony złotych?

Trzeba o to zapytać samych bohaterów tej "taśmowej" afery, głównie pana Kulikowskiego, jakie były jego intencje w nagrywaniu swoich przyjaciół. Bo przecież Grzegorz Lato i Zdzisław Kręcina tak go określają i to nie od wczoraj.

A pan uważa, że jakie to były intencje? Że to są intencje walki wewnętrznej w łonie PZPN?

Nie, nie. Pan Kulikowski funkcjonuje w PZPN-ie nie od wczoraj, tylko od wielu, wielu lat. Przyprowadził go na początku 2000 r. poprzedni prezes, Michał Listkiewicz i zrobił go przewodniczącym Wydziału Piłkarstwa Kobiecego. Michał Listkiewicz był nawet udziałowcem w jego firmie POL-WAZ, będąc zarazem prezesem w PZPN-ie. I od tamtego czasu pan Kulikowski - mówiąc trywialnie - panoszy się po Polskim Związku Piłki Nożnej i wcale tego nie ukrywa, że jest jedną z najważniejszych postaci.

Jaki miałby on dziś interes w tym, żeby - mówiąc kolokwialnie - odstrzelić Zdzisława Kręcinę?

Panie redaktorze, pan Kulikowski działa w branży budowlanej. A tak się ciekawie składa, że PZPN ma wybudować nową siedzibę na wykupionej za pieniądze UEFA działce.

I uważa pan, że te dyskusje i rozmowy o tych prowizjach dotyczą właśnie budowy siedziby związku?

Przecież jak się ktoś uważnie wsłucha w te ścinki taśm, to z nich wyraźnie wynika, że bohaterowie tych rozmów nagrywanych koncentrują się wokół inwestycji na Wilanowie. Te prowizje, te 5 czy 10 procent, te dwie, trzy bańki to jest mowa cały czas o tej inwestycji, która ma się dopiero realizować.

Panowie Lato i Kręcina z jakiego tytułu mieliby brać te prowizje?

Trudno mi powiedzieć. Myślę, że za chwilę się o tym dowiemy.

To jest czysta nieuczciwość, jak rozumiem. Czy jest jakiś tytuł, z którego oni mogliby brać prowizje od tej transakcji?

Nie, nie ma żadnego tytułu, natomiast rozmawiają o tym. Zdzisław Kręcina oświadczając w piątek podczas obrad zjazdu - zresztą wywołany do tablicy przez jednego z najwybitniejszych autorytetów w polskim futbolu, czyli prezesa Ryszarda Niemca z Krakowa - przyznał, że PZPN jest od kilku lat szantażowany przez tego samego człowieka. On to robi ponieważ nie będzie realizował inwestycji na Wilanowie, dlatego ujawnił, a właściwie sprzedał w nocy z czwartku na piątek poprzedzającej zjazd, sprzedał te taśmy ze swoich nagrań.

Sprzedał?

Tak, sprzedał.

Czy taśmy były obiektem transakcji handlowej?

Można tak powiedzieć, bo pan Kulikowski nie kierował się jakimiś dobrymi intencjami, mając na celu dobro PZPN, czy rozwój piłkarstwa, tylko po prostu sprzedał . Został przekupiony przez jednego z działaczy obietnicą przyrzeczenia, że w nowym Zarządzie PZPN zostanie sekretarzem generalnym.

Jednego z działaczy, czyli pana Grenia?

Widzę, że pana informacje są najwłaściwsze.

Zapytam pana tak: czy pan dałby odciąć sobie rękę albo choćby paznokieć za uczciwość panów Kręciny i Laty?

Poproszę o następne pytanie.

Czyli nie?

Trudno mi powiedzieć, poczekajmy. Na pewno będzie prowadzone bardzo intensywne postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Zaangażowali się politycy, którzy jak to zwykle bywa rzucili się gremialnie na PZPN. Każdy się wypowiada, wypowiada swoje oceny i osądy - niestety bardzo brutalne.

Uważa pan, że dzisiaj najlepszym scenariuszem byłoby zawieszenie władz związku i wprowadzenie kuratora?

Nie to nie byłoby dobre rozwiązanie, bo za pół roku mamy największe święto, jakie może nas spotkać. Jesteśmy gospodarzami Euro 2012.

Kurator oznaczałby zawieszenie federacji i reprezentacji?

Powiem tak: środowisko samo powinno się oczyścić. Począwszy od tego, że pan Grzegorz Lato - jako, powiedzmy, odpowiedzialny prezes związku - i sekretarz generalny Zdzisław Kręcina, powinni - tak sadzę dzisiaj - zawiesić swoje funkcje, czego nie zrobili wcześniej.

I kto by wtedy przejął władzę nad związkiem?

Są odpowiednie organy statutowe. Nie ma z tym problemu.

A dlaczego nie kurator?

Kurator to jest dosyć długa droga sądowa. Przepisy się zmieniły. Kuratora ustanawia sąd na wniosek ministra sportu. Ja nie wykluczam, że być może taki scenariusz też będzie realizowany.

A uważa pan, że taki sądowy kurator wywołałby wściekłość władz międzynarodowych?

Nie. W tym wypadku nie.

Pogodziliby się z tym?

Tak, dlatego że tu nie byłoby ingerencji politycznej władzy, czyli rządu, tylko niezależnego sądu.

Czyli pokiwaliby głowami i powiedzieli - nie było innego wyjścia?

Z pewnością. Tak sądzę, że tak by było. Jak znam stanowisko UEFA w tej sprawie, nie byłoby z tej strony żadnych problemów.

Pan wie, że jak się spojrzy dzisiaj albo jak się patrzyło w piątek na związek, to wy jesteście jak taki żywy skansen.

Dlaczego pan tak mówi?

Działacze jak wyjęci z lat 80., tylko z większymi pieniędzmi.

Nie, nie jest tak źle. Naprawdę, proszę mi wierzyć, w polskim środowisku piłkarskim - bo znam je doskonale - jest wielu wspaniałych ludzi, którzy z powodzeniem mogą wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszłość polskiej piłki.

I pan będzie jednym z nich?

Chcę być, bo po najzwyczajniej w świecie mnie denerwuje...

Czy będzie pan znowu kandydował na prezesa?

Nie wiem jeszcze. Dzisiaj nie ma ogłoszonego terminu wyborów. Natomiast denerwuje mnie po prostu, że nie dyskutujemy o problemach piłki, o szkoleniu młodzieży, tylko cały czas życie PZPN-u upływa od afery do afery.