„Obawiam się, że odbicie Mariupola na chwilę obecną jest nierealne, zabrzmi to może trochę drastycznie, ale posługując się analogią do partii szachów - trzeba coś poświęcić, żeby uzyskać przewagę w innym obrębie szachownicy, żeby wygrać partię. Tym innym obrębem szachownicy jest Donbas” - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM gen. Jarosław Kraszewski, były szef Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN.

Pytany o to, czy bitwa o Donbas będzie najważniejszym starciem tej wojny, odpowiedział: Tak. Federacja Rosyjska wycofała wojska spod Kijowa, przegrupowała je na kierunek wschodni, wcześniej ustanowiono dwie republiki i zajęto Krym.

Odbicie utraconego terenu przez Ukrainę, przejęcie ponownej kontroli, ustanowienie nowego ukraińskiego ładu w Ługańsku, Doniecku i na Krymie - to byłby koniec wojny i dla Federacji Rosyjskiej jedna wielka przegrana - dodał wojskowy.

Gen. Kraszewski: Dobrze, że Polska kupiła czołgi Abrams

Ukraina już wygrała tę wojnę, jeżeli chodzi o całą postawę Ukrainy, o to, że walczą już prawie dwa miesiące. Będzie bardzo ciężko jeżeli chodzi o Mariupol, będzie bardzo ciężko, jeżeli dojdzie do bitwy o Donbas i będzie bardzo ciężko, jeżeli chodzi o starcie na kierunku Krymu - mówił gen. Jarosław Kraszewski w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM.

Generał by też pytany o to, czy Polska dobrze zrobiła kupując od Amerykanów czołgi Abrams. Bardzo dobrze. Kupno nowoczesnego uzbrojenia jest nierozerwalnie łączone z wyszkoleniem personelu, który będzie się nim posługiwał i jest nierozerwalnie związane z kształceniem kadr, które będzie dowodziło działaniami z użyciem tego nowoczesnego sprzętu - mówił wojskowy.

Gen. Kraszewski odpowiedział też na pytanie, czy rozlokowanie w Polsce broni nuklearnej zwiększyłoby nasze bezpieczeństwo. Na pewno jest to jednym z najlepszych środków odstraszania. Gdyby taka broń pojawiła się na terytorium naszego państwa, to zwiększyłaby nasze bezpieczeństwo - mówił były szef Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN.

Przeczytaj całą rozmowę z gen. Kraszewskim

Robert Mazurek, RMF FM: Andrzej Duda, pański były pryncypał jedzie do Kijowa. Ostatni raz był tam w środę dzień przed wybuchem wojny. Czy dzisiaj to jest ten dzień przed wybuchem bitwy o Donbas?

Gen. Jarosław Kraszewski: Panie redaktorze, ja bym tego tak nie traktował. Data 24 lutego była związana zupełnie z czymś innym, natomiast do bitwy o Donbas dojdzie, ale na pewno nie jutro.

Chociaż gubernator obwodu donieckiego mówi, że Rosja kończy już ostatni etap przegrupowania sił. To znaczy że lada chwila, lada dzień, są gotowi ruszyć ze swoją ofensywą ze wschodu.

Przegrupowanie sił to jest jeden element przygotowania. Po przegrupowaniu musi nastąpić faza przygotowania do realizacji kolejnych zadań, czyli te zadania trzeba ludziom postawić, przygotować, przygotować rejon do tego, żeby realizować postawione zadania i wykonać marsz do rubieży rozwinięcia i wejść do walki.

Czyli to może potrwać jeszcze parę dni.

To może potrwać jeszcze parę dni. Biorąc pod uwagę, że wcześniejsze wizyty polityczne międzynarodowe wstrzymywały działania Federacji Rosyjskiej na terenie Ukrainy...

No nie, biorąc pod uwagę, że w środę był prezydent Duda, a w czwartek właściwie nad ranem rozpoczyna się wojna, tam to specjalnie nie wstrzymało to działań Rosji.

Ja bym prosił, żebyśmy nie przywiązywali wizyty prezydenta Andrzeja Dudy, tej pierwszej, z rozpoczęciem wojny, bo jego wizyta na pewno nie była przyczynkiem do tego, że Putin wydał rozkaz do rozpoczęcia działań wojennych.

Chodzi mi o to, że Rosjanie nieprzesadnie się przejęli tym, że do Kijowa ktoś jeździ i tak rozpoczęli tę wojnę.

Rozpoczęli po wizycie. Biorąc pod uwagę wizytę premiera Morawieckiego i pozostałych premierów z innych państw jednak intensyfikacja działań znacząco spadła.

Czy to będzie najważniejsza bitwa tej wojny, bitwa o Donbas? Tak nas wszyscy przekonują. Szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak właśnie tak mówi, że bitwa o Donieck i Ługańsk to będzie kluczowy moment tej wojny Od tej bitwy wszystko zależy.

Tak, z kilku powodów. Pierwszy zasadniczy powód - przegrana bitwa o Kijów. Federacja Rosyjska wycofała wojska przegrupowała na kierunek wschodni, wcześniej ustanowiono dwie republiki, zajęto Krym, czyli mamy zajęte obszary wschodniej Ukrainy o największym procencie ludności rosyjskojęzycznej - sukces polityczny Federacji Rosyjskiej.

Ale to już było 8 lat temu, prawda?

Tak, tylko jest to w tej chwili usankcjonowane i Rosja się tym chwali. Odbicie, czyli odzyskanie utraconego terenu przez Ukrainę, przejęcie ponownej kontroli i ustanowienie nowego ładu ukraińskiego w Ługańsku w Doniecku i na Krymie...

Ale wiadomo, że to byłaby klęska Rosji.

To jest katastrofa, to jest koniec wojny. Ja nie mówię, że będzie to koniec konfliktu - jest to koniec wojny i jest to praktycznie dla Federacji Rosyjskiej jedna wielka przegrana.

Ale czy to jest w ogóle realne? Życzę Ukraińcom z całego serca, żeby naprawdę odbili wszystkie ukraińskie ziemie na wschodzie, żeby odbili Krym. Tylko pytanie, czy to jest realne?

Też im tego życzę i obawiam się, że odbicie Mariupola jest na chwilę obecną nierealne. Niemniej jednak zabrzmi to może trochę drastycznie, posługując się analogią do partii szachów: trzeba coś poświęcić, żeby wygrać partię i uzyskać przewagę w innym obrębie szachownicy. Tym innym obrębem szachownicy jest właśnie Donbas.

Czasami się porównuje to do wielkiej bitwy z drugiej wojny światowej, wielkiej bitwy pancernej na łuku kurskim, bo to też ma być bitwa pancerna. Czy my się przenosimy w czasie, bo wydawało się, że teraz to będą w ogóle jakieś zupełnie inne bitwy. Będą je prowadzili faceci zza biurka, którzy będą atakowali dronami, nowoczesnymi rakietami, a to wygląda na to, że będziemy mieli powtórkę sprzed 80 lat.

Filozofia wojny nie zmieniła się. Zmieniły się środki prowadzenia za pomocą których wojsko prowadzi działania zbrojne, natomiast główne meritum się nie zmieniło. Te nowoczesne środki służą do stworzenia warunków do tego, żeby komponent lądowy wszedł, czyli wojska lądowe, czołgi, wozy bojowe piechoty itd.

Ale dlaczego właściwie Donbas jest tak ważny? Dlaczego to ma być decydująca bitwa?

Jeszcze raz podkreślam, z punktu widzenia politycznego, to jest odzyskanie terenów utraconych przez Ukrainę. To jest zlikwidowanie dwóch republik ludowych.

Ale to Rosja ma atakować, więc pytanie jest, co Rosja chce osiągnąć? Gdzie Rosja się chce zatrzymać? Na Dnieprze?

Panie redaktorze, to pan powiedział, że Rosja chce atakować. My tego na chwilę obecną nie wiemy, bo być może Rosja przystąpi do mocnej, bardzo intensywnej obrony tych dwóch republik.

Myśli pan, że to jest w ogóle realne? Że to Ukraińcy rozpoczną tę kampanię?

To jest wielki znak zapytania, kto ją rozpocznie. Weźmy pod uwagę to, że coraz więcej w przestrzeni publicznej mówi się o prowokacjach. I śmiem twierdzić, że Federacja Rosyjska bardzo szybko doprowadzi do prowokacji, że to właśnie Ukraińcy zaczęli.

Czy Polska byłaby w stanie bronić się tak długo, jak Ukraina? Czy Polska byłaby w stanie stawić czoła Putinowi?

Oczywiście, że tak, bo jesteśmy narodem, który bardzo szybko się integruje. Jesteśmy narodem, który ma bardzo duże, w tym kontekście niestety, doświadczenie wojenne. Mamy zawodowe siły zbrojne. 

Ale czy one są wystarczające? To jest bardzo ważne pytanie.

To jest pytanie retoryczne, bo zawsze będzie mało. I mamy też komponent ten mobilizowany, czyli rezerwistów. A jak twierdzą eksperci, to właśnie rezerwy wygrywają wojnę. Jesteśmy w stanie, biorąc pod uwagę zobowiązania sojusznicze, etc. przeciwstawić się temu, co wyczynia Federacja Rosyjska.

A czego nas ta wojna nauczyła? Bo każda wojna czegoś uczy strategów, uczy wojskowych. Patrzą przecież na te wojny, które się dzieją gdzieś tam i mówią: "Aha, trzeba zwracać uwagę na coś innego, nie wiem, na artylerię, na obronę przeciwrakietową." Czego nas nauczyła ta wojna?

Ta wojna nas nauczyła kilku rzeczy. Przede wszystkim musimy patrzeć na siły zbrojne cały czas przez pryzmat zbilansowania i ich zdolności bojowych.

Co to znaczy po polsku?

To jest pytanie, czy musimy mieć czołgi. I to jest takie samo pytanie, czy człowiek ma mieć ręce czy nogi. Ma mieć jedno i drugie.

Czyli musimy mieć czołgi? Odpowiedzmy od razu, bo Polska kupiła właśnie 250 jakichś niewiarygodnie drogich, ale podobno też niewiarygodnie skutecznych czołgów Abrams.

Panie redaktorze, kupiliśmy je od Stanów Zjednoczonych. Strategia Stanów Zjednoczonych przewiduje, że nie będzie konfliktu zbrojnego na terenie Stanów Zjednoczonych, a posiadają potężny zasób czołgów. Fakt, mają tylko czołgi Abrams, nie mają innych czołgów. I utrzymują je w pełnej gotowości technicznej i w pełnej gotowości bojowej.