"Nie zgadzamy się na żadne ustępstwa terytorialne" - deklarował w Porannej rozmowie w RMF FM ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar. Dyplomata komentował czwartkowy szczyt "koalicji chętnych" w Paryżu. Według niego widać, że Europa się budzi. Dyplomata stwierdził również, że na razie nie zakończyły się negocjacje ws. umowy o minerałach ziem rzadkich z USA. Tomasz Terlikowski dopytywał też Bodnara o propozycję Władimira Putina, by w Ukrainie wprowadzić zarząd tymczasowy. "Jak zacznie się rozpadać Rosja, to zgłaszam się na gubernatora Moskwy okupowanej, żeby prawidłowo zarządzać tymi terytoriami" - drwił.
Po czwartkowym szczycie "koalicji chętnych" w Paryżu prezydent Francji Emmanuel Macron ujawnił, że w najbliższych dniach na Ukrainę uda się misja francusko-brytyjska. Francuski przywódca podkreślił, że nie ma na razie jednomyślności w sprawie ewentualnych sił pokojowych.
Ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar ocenił ten szczyt pozytywnie. Według niego widać, że Europa się budzi. Jest już decyzja wstępna ws. wojsk na Ukrainę, która pomoże później na poziomie technicznym opracować możliwości do wysłania wojsk do Ukrainy - zaznaczył.
Jego zdaniem Amerykanie prędzej czy później dojdą do wniosku, że nie da się iść na ustępstwa z Władimirem Putinem. Obawiają się III wojny światowej, a sami idą w tym kierunku, bo idą na ustępstwa agresorowi - stwierdził Bodnar.
Musimy się trzymać swojej linii: integralność terytorialna, odpowiedzialność za wojnę i wpłata na odbudowę Ukrainy - podkreślił gość Tomasza Terlikowskiego.
Bodnar wierzy, że Krym będzie ukraiński. Jest tylko kwestią czasu, czy dokona tego wojsko, czy odbędzie się to na drodze dyplomatycznej - zaznaczył. Nikt się nigdy nie zgodzi, żeby to było rosyjskie - dodał.
Nie zgadzamy się na żadne ustępstwa terytorialne - zapewnił ambasador Bodnar.
Przelaliśmy tyle krwi, zapłaciliśmy taką cenę, że nikt się nie zgodzi na żadne oddanie ani Krymu, ani Donbasu. Politycznie będziemy walczyli, dopóki ostatni rosyjski żołnierz nie wyjdzie z Ukrainy - stwierdził.
Tomasz Terlikowski dopytywał też Bodnara o propozycję Władimira Putina, by w Ukrainie wprowadzić zarząd tymczasowy. Ukraina jest państwem demokratycznym, kiedy skończy się stan wojenny, to sami przeprowadzimy wybory - skomentował ambasador. Jak zacznie się rozpadać Rosja, to zgłaszam się na gubernatora Moskwy okupowanej, żeby prawidłowo zarządzać tymi terytoriami - drwił.
Jak dodawał, to nie Donald Trump będzie głosował w wyborach w Ukrainie, lecz naród ukraiński, który wybierze, kogo zechce. Zdaniem dyplomaty, duże szanse na reelekcję ma Wołodymyr Zełenski.


