"Startupy to nowe przedsiębiorstwa. Słowo to przenika do kultury, bo chyba rok temu była premiera w Teatrze Lalka sztuki Janusza Korczaka - "Bankructwo małego Dżeka". W wersji przedwojennej zakładał sklepik, a obecnie założył startup" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, dr Łukasz Konopielko z wydziału ekonomii i zarządzania uczelni Łazarskiego. Klaster? "To związek wielu firm, przedsiębiorstw, które operują w jednej branży i poprzez połączenie swoich sił chcą osiągnąć pewien efekt synergii. Będą prowadzić wspólnie w pewnej dziedzinie badania naukowe, będą ze sobą współpracować" - tłumaczy ekspert. Dodaje, że w polskich warunkach klastrów mamy kilkaset – np. spawalniczy, czy mączny. Pytany o inkubator przedsiębiorczości odpowiada: "To inkubator, w którym rosną startupy". "Najlepiej, gdyby były w klastrze, a wokół kręciło się dużo aniołów biznesu"- mówi Konopielko.

Tomasz Skory: Istnieje kłopot z paroma modnymi ostatnio pojęciami z dziedziny ekonomii, atakuje nas nimi rzeczywistość i nie do końca wiemy, co one oznaczają. Na przykład tak jest ze startupem - co to takiego?

Dr Łukasz Konopielko: Startup, to jest takie nowe przedsiębiorstwo, które powstało, ale brzmi lepiej, jak się powie słowo startup niż przedsiębiorstwo, firma - założyłem firmę, otworzyłem firmę. Słowo to przenika nawet do kultury, bo chyba rok czy dwa lata temu była premiera w Teatrze Lalka sztuki Janusza Korczaka "Bankructwo małego Dżeka". Ten Dżek w wersji przedwojennej zakładał sklepik, który zbankrutował, natomiast obecnie założył startup, który otworzył - serwis internetowy dla młodzieży.

To bardzo uwspółcześniona wersja. Startup upadł?

Tak upadł, bo startupy mają to do siebie, że upadają bardzo często.

Startup to jest stadium rozwoju firmy - takie mam wrażenie - kiedy nie jest jeszcze przesądzone, w jaki sposób firma będzie działać, jaki będzie model biznesu. Czemu uznaje się te startupy, jeszcze niewykształcone, takie niepełne, nieukształtowane, za instytucję taką, o której czytamy w mediach dosyć często.

Chyba dlatego, że jak patrzymy na potentatów w branży teleinformatycznej, takich jak Google, Amazon i jeszcze parę innych, to kiedyś to były startupy i ci, którzy można powiedzieć załapali się na inwestycję, weszli do nich, rzeczywiście zarobili krocie. Wielu inwestorów chciało to powtórzyć. Wobec tego szukają wśród tych ludzi miejsc, gdzie być może uda się to zrobić, być może uda się powtórzyć tę historię - jak nie zaraz historię Google, to może na trochę mniejszą skalę.

Na intuicję, startup to jest ten moment, kiedy samochód Formuły 1 wyrywa się z pit-stopu, wtedy mamy startup - ale to tylko taka przenośnia.

Czy to jest samochód zawsze Formuły 1? Ja bym powiedział, że dopiero wyjeżdża z garażu, dopiero widzimy, co to jest za samochód, co on tam ma pod karoserią, jeszcze nikt go tam nie obejrzał z bliska.

Innym z terminów sprawiających czasem kłopot, to klaster. Nie chodzi o rodzaj opatrunku, czyli plaster, ani kataster - rejestr nieruchomości - tylko klaster, który jest tłumaczony jako zgęstek, niezbyt zręcznie na polski. Zgęstek, czasem się mówi grono, co to takiego jest?

To jest związek wielu firm, wielu przedsiębiorstw, które operują w jakieś jednej branży i przez to połączenie swoich sił, chcą osiągnąć pewien efekt - ładnie nazwany efektem synergii - następne słowo, które trochę zaciemnia obraz.

Ale troszkę przywykliśmy tutaj.

Będą prowadzić wspólnie w pewnej dziedzinie badania naukowe, będą być może razem inwestować, często też będą ze sobą współpracować na takiej zasadzie, że poszczególne etapy, na przykład produkcji, działania, świadczenia jakiś usług, będą podejmowane, czy też doskonalone przez kolejnych uczestników tego klastra.

Taka grupa przedsiębiorstw, która jest zgrupowana z reguły w jednym miejscu. Zdaje się, że są nimi londyńskie City, Krzemowa Dolina, Hollywood. Czy sady pod Grójcem, to też jest klaster?

Tak, w polskich warunkach tych klastrów mamy kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset. Do ich powstania asumptem były oczywiście pieniądze unijne. Mamy klaster spawalniczy, dobrze sobie radzący klaster mączny.

Agroklaster Kujawy, klaster linowy, klaster aluminiowy.

Nawet klaster reklamowy. W bardzo różny sposób działają. Można powiedzieć, że dużo pary idzie w gwizdek na podpisanie umowy, na uzgodnienie warunków pracy, ale z drugiej strony mówi się, że brakuje kapitału społecznego i to jest pewna odpowiedź na to. W badaniach, które się pojawiają, oceniające, ewaluacyjne te klastry, podkreśla się ten aspekt, że dzięki współpracy, przełamywane są bariery. To nie jest już taka brutalna konkurencja, brutalne wypychanie jednego i drugiego z branży, tylko pewna próba podzielenia się tym rynkiem, specjalizacji w jakiś określonych dziedzinach...

...i współpracy. Czy rzeczywiście pieniądze unijne w dużym stopniu uruchomiły utworzenie klastrów, tę obfitość klastrową? One są tym motywem, a jak pieniądze unijne się skończą, to i klastry upadną?

Trudno powiedzieć, bo dowiemy się o tym pewnie za parę lat. Nie powiedziałbym też, że już prosperują znakomicie, to są bardzo różne historie. Niewątpliwie - w tym, na czym mogę się oprzeć, czyli badaniach ewaluacyjnych, oceniających ich działalność - jest podkreślony motyw, że ci, którzy są niezaangażowani, mają pewną niepewność dotyczącą tego, co to będzie, jak ten wpływ pieniędzy ustanie. Czy będą takie efekty dotychczasowej działalności, które pozwolą na podtrzymanie tej działalności w przyszłości.

Czym jest inkubator przedsiębiorczości? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl.