Czego spodziewać się po Crvenie Zveździe i czy Lech Poznań ma szanse w dwumeczu z rywalem z Belgradu? To dziś najważniejsze pytanie w polskim futbolu. Wieczorem w stolicy Wielkopolski pierwszy mecz trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Wątpliwości dotyczące serbskiej drużyny spróbuje rozwiać Veljko Nikitović. Serb przez lata grał w piłkę w naszym kraju, a obecnie jest dyrektorem sportowym Arki Gdynia. "To klub, któremu towarzyszy duża presja, bo drugie miejsce oznacza porażkę" - mówi w rozmowie ze Stanisławem Pawłowskim z RMF FM.

Veljko Nikitović zapracował sobie na status legendy Górnika Łęczna. W klubie występował przez ponad 12 lat. Później był także asystentem trenera, członkiem zarządu, a wreszcie prezesem klubu. Obecnie to dyrektor sportowy ekstraklasowej Arki Gdynia. Dla nas kluczowe jest to, że jako młody chłopak piłkarskiego fachu uczył się w Crvenie Zveździe Belgrad.

Granie w tym klubie to było spełnienie dziecięcych marzeń. Każdy dzieciak z Serbii, który gra w piłkę pod blokiem albo w jakiejś szkółce, marzy o tym zagrać w Crvenie Zveździe albo w Partizanie Belgrad. Moja rodzina zawsze była za Crveną Zvezdą. Bardzo miło wspominam ten czas. U nas nieważne czy to piłka nożna, koszykówka, piłka ręczna - liczą się dwa kluby. Serbia jest podzielona tak 60 do 40 procent na korzyść Crveny Zvezdy. Takiej nienawiści, jeśli chodzi o dwa kluby, w Polsce nie ma. To jest w genach Serbów. Pojedynki Crveny Zvezdy z Partizanem w każdej dyscyplinie sportu są komentowane, oglądane. Ludzie się tym emocjonują - tłumaczy.

"Kibice dużo oczekują"

Nikitović przyznaje, że po tym, jak klub z Belgradu wylosował Lech Poznań, to zapanowała w nim euforia. Ta jednak z biegiem czasu zaczęła gasnąć. "Kolejorz" po słabym początku sezonu jednak się rozkręcił. Teraz w Crvenie Zveździe przyznają, że czeka ich trudny dwumecz.

Szanse obu klubów oceniłbym 50 na 50. Początkowo określano w Belgradzie Lecha jako łatwego rywala, ale to się zmieniło. Teraz panuje w klubie świadomość, jak trudne czeka ich zadanie. W ostatnich paru latach Crvena Zvezda gra regularnie w Lidze Mistrzów albo Lidze Europy. Jeśli chodzi o kibiców, to poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko. Zespół musi awansować do czwartej rundy eliminacji. Duża presja. Kibice bardzo dużo oczekują - ocenia Nikitović.

"W Belgradzie boją się Ishaka"

A gdzie Lech Poznań może szukać swojej przewagi? Zdaniem Nikitovicia to obrona belgradzkiej drużyny. Latem w zespole zmieniła się linia defensywna. Jest nowy bramkarz. Potrzebny jest czas, by nowi zawodnicy nauczyli się ze sobą współpracować na odpowiednim poziomie.

W Belgradzie boją się Mikaela Ishaka - podkreśla Nikitović. Może więc szwedzki napastnik "Kolejorza" znajdzie dla siebie miejsce pomiędzy obrońcami serbskiej drużyny? Lechowi przyda się wypracowanie zaliczki przed rewanżem w Belgradzie. Tam na trybunach gospodarzy będzie wspierać ponad 50 tysięcy fanów.

Opracowanie: