Marcin Wasilewski po zremisowanym meczu z Czarnogórą w eliminacjach mistrzostw świata przyznał, że zmarnował doskonałą okazję na zdobycie gola dla Polski. "Mogłem strzelić bramkę, a postrącałem... wiewiórki" - ocenił swój fatalny strzał z rzutu wolnego z 16 metrów. Jednocześnie wyznał, że jest zadowolony z wyniku spotkania. "Przyjechaliśmy, żeby nie przegrać" - tłumaczył.

Piłkarz surowo ocenia własny występ. Uderzyłem dramatycznie, lepiej nie wspominajmy. Powinienem strzelić w światło bramki i dać golkiperowi szansę popełnienia błędu. Tymczasem ja postrącałem... wiewiórki - zaznaczył 32-letni Wasilewski. Jednocześnie polski zawodnik przyznał, że był zadowolony z remisu osiągniętego na gorącym - dosłownie i w przeności - boisku w Podgoricy.

Przyjechaliśmy, żeby nie przegrać i w miarę dobrze rozpocząć eliminacje MŚ. Zdawaliśmy sobie sprawę jak ciężko gra się tutaj. Widać było jak deprymowany był szczególnie Przemek Tytoń. Kibice rzucali w jego kierunku petardami, kawałkami krzesełek, zapalniczkami - przyznał gracz Anderlechtu Bruksela.

Do przerwy biało-czerwoni przegrywali 1:2. Po zmianie stron gola na wagę punktu zdobył rezerwowy Adrian Mierzejewski.W przerwie nie mieliśmy nic. Uzyskany w Podgoricy punkt miejmy nadzieję bardzo się przyda w końcowym rozrachunku. Inne zespoły też będą traciły "oczka" w Czarnogórze. Gospodarze przez cztery lata chyba tylko dwa razy przegrali na stadionie Pod Goricom, ostatnio rok temu z Czechami w barażach o Euro - mówił Wasilewski.

Pytany o czerwoną kartkę dla Ludovica Obraniaka, odpowiedział: Niepotrzebnie dał się sprowokować, chociaż dla mnie sędzia nie powinien pokazywać kartonika w tym kolorze. Arbiter wcześniej dał czerwień jednemu z rywali i jakby szukał okazji do wyrównania. W pierwszej połowie kibice wrzucali na murawę rozmaite przedmioty, słyszeliśmy, że jeśli to się powtórzy, to mecz zostanie przerwany. Tymczasem pod koniec gry znów poleciały w kierunku Przemka, jednak sędzia nie zareagował. Dziwne.

Punkt wywalczony w Czarnogórze

Polacy zremisowali w Podgoricy z Czarnogórą 2:2 w swoim pierwszym meczu eliminacji do MŚ w Brazylii. Spotkanie kilka razy przerywano, bo na murawę poleciały krzesełka i petardy. Raniony w głowę petardą został bramkarz biało-czerwonych, Przemysław Tytoń.

We wtorek biało-czerwoni zagrają we Wrocławiu z Mołdawią.

Justyna Satora