​Helikopter, który leciał Kobe Bryant, runął na ziemię będąc około pięć minut od celu, do którego podróżował koszykarz - podaje Amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu.

Do tragicznego wypadku doszło 26 stycznia 2020 roku. Kobe Bryant, były zawodnik Los Angeles Lakers, leciał helikopterem z ośmioma innymi osobami. Maszyna rozbiła się na wzgórzu. Wszyscy pasażerowie zginęli.

Jak podaje Onet, Amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu zaprezentowała szczegółowy raport dotyczący lotu. Maszyna wystartowała o godz. 9:06 z hrabstwa Orange w Kalifornii, a następnie obrała kierunek na północne przedmieścia Los Angeles.

O godz. 9:21 śmigłowiec zaczął krążyć nad Glendale, gdyż od kontroli lotów otrzymał informacje, że w pobliżu znajduje się samolot, na którego przelot trzeba zaczekać. Kilka minut później pilot helikoptera otrzymał nakaz, by wstrzymać się z dalszą podróżą.

O godz. 9:33 helikopter poleciał na północ, a kontrola ruchu nakazała mu podążanie wzdłuż autostrady nr 5. Pilot poprosił o prowadzenie lotu przy wsparciu radaru naziemnego, na co kontrola odpowiedziała mu, że maszyna jest za nisko.

O 9:45 pilot poprosił o pomoc radarową i przekazał, że wznosi się ponad chmury. Dalszej komunikacji jednak nie było - maszyna rozbiła się na wzgórzu. Jak podaje Rada, lot trwał około 39 minut, a cała podróż miała trwać 45 minut. Oznacza to, że do celu zabrakło kilku minut.