Firma, która realizowała feralny lot śmigłowcem, w którym zginął Kobe Bryant, jego córka i 7 innych osób, nie miała pozwolenia na lot we mgle i przy ograniczonej widoczności – poinformował New York Times.

Island Express Helicopters, firma która realizowała lot śmigłowcem, nie miała pozwolenia na lot w warunkach ograniczonej widoczności. Jej piloci mogli latać tylko przy świetle dziennym i przy pełnej widoczności.

Pilot Ara Zobayan miał tylko pozwolenie na lot przy użyciu przyrządów w kokpicie. Nie wiadomo, czy pilot w czasie rejsu ich używał, czy tylko opierał się na widoczności, która tego dnia była mocno ograniczona przez mgłę.

Firma zawiesiła wszystkie loty

Firma od czasu tragicznego lotu zawiesiła wszystkie swoje usługi. "Wstrząs spowodowany wypadkiem dotknął cały personel. Kierownictwo firmy zdecydowało, że nasze usługi zostaną zawieszone do czasu, gdy moment powrotu do pracy będzie odpowiedni dla personelu i klientów" - napisała firma w oświadczeniu.

Do wypadku doszło w niedzielę 26 stycznia w Calabasas w Kalifornii. Helikopter mimo silnej mgły wzbił się w powietrze, a pilot poprosił kontrolerów lotu o specjalne pozwolenie na kontynuowanie lotu. Po 12 minutach krążenia w jednym miejscu, sterujący uzyskał takie zezwolenie.

Następnie pilot przekazał, że wznosi się wyżej, aby wylecieć nad warstwę chmur. Maszyna zaczęła się podnosić i skręcać w lewo, jednak po chwili zniknęła z radarów. Samolot rozbił się o zbocze góry.

W wypadku zginął były koszykarz Los Angeles Lakers Kobe Bryant i jego 13-letnia córka Gianna. Na pokładzie helikoptera Sikorsky S-76B było też 7 innych osób: pilot Ara Zobayan, trener drużyny baseballowej Orange Coast College John Altobelli z żoną Keri i córką Alyssą, trenerka Christina Mauser ze szkolnej drużyny koszykarskiej Gianny oraz Sarah Chester z córką Payton. Nikt nie przeżył wypadku.