"Z jednej strony tak krótka przerwa jest dobra, bo gdyby była dłuższa, trudniej byłoby następnie wrócić do treningu. Ale jest też druga strona medalu - nigdy nie mam wystarczająco czasu na kupno prezentów" - mówi w RMF FM kapitan i bramkarz reprezentacji polskich piłkarzy ręcznych Sławomir Szmal. Biało-czerwoni przygotowują się w Pruszkowie do styczniowych mistrzostw świata. Na święta Bożego Narodzenia dostaną od trenera tylko trzy dni wolnego.

Kacper Merk: Jak to jest możliwe, że będąc w trakcie sezonu klubowego, budujecie nową formę, na rozgrywki reprezentacyjne?

Sławomir Szmal: Prawdę mówiąc, najpierw musimy zgasić formę, bo przez cztery miesiące mieliśmy zajęcia praktycznie tylko z piłki ręcznej i większość ma tego dość. W tym momencie przygotowujemy się fizycznie, żeby być w stanie wytrzymać trudy całych mistrzostw świata. I dopiero, gdy ten etap zostanie zakończony, weźmiemy się za szlifowanie taktyki.

Czy z racji specyfiki swojej pozycji, masz trochę więcej luzu na treningach, niż koledzy?

Jak na razie bramkarze musieli biegać tyle samo, co zawodnicy z pola. Ale trener mówił, że w dalszej części program będzie dostosowany pod poszczególne grupy, dlatego mam nadzieję, że na najdłuższych dystansach będziemy mieli trochę taryfy ulgowej.

Tradycyjnie już, nie macie natomiast co liczyć na zbyt długą przerwę świąteczną - trzy dni wystarczą na regenerację?

Przez ostatnią dekadę zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że tuż przed świętami mamy zgrupowanie, a chwilę po ich zakończeniu - turniej towarzyski. Z jednej strony tak krótka przerwa jest dobra, bo gdyby była dłuższa, trudniej byłoby następnie wrócić do treningu. Ale jest też druga strona medalu - nigdy nie mam wystarczająco czasu na kupno prezentów. Co prawda co roku obiecuję sobie, że zrobię to w lipcu, w przerwie między sezonami, ale szczerze mówiąc, jeszcze nigdy mi się to nie udało.

Po świętach wystąpicie na towarzyskim turnieju w Katowicach. Czego się po nim spodziewać?

To będzie tylko jeden z etapów przygotowań do styczniowych mistrzostw świata w Katarze. Lecz dla nas bardzo ważny, bo przed własną publicznością gramy niezwykle rzadko. Zazwyczaj w takich turniejach przed kluczową imprezą nie nastawialiśmy się na osiąganie dobrych wyników, bo celem było ćwiczenie i zgrywanie poszczególnych elementów. Teraz będzie inaczej - chcemy zapewnić wszystkim kibicom, którzy pojawią się w Katowicach, jak najwięcej pozytywnych emocji, a co za tym idzie, naszych zwycięstw.