Robert Przybyłowski na co dzień biznesmen a po godzinach sportowiec. W wieku 40 lat wrócił do swojej motocyklowej pasji, która teraz prowadzi go na najważniejszy i najtrudniejszy rajd świata. Polak 3 stycznia stanie na starcie Rajdu Dakar. Opowiedział nam o swojej motoryzacyjnej pasji i przygotowania do startu w Arabii Saudyjskiej.

  • Chcesz być na bieżąco? Odwiedź stronę główną RMF24.pl.

Robert Przybyłowski przyznaje, że pasją do motocykli zarazili go starsi bracia. Jako młody chłopak obserwował ich na jednośladach. Obecną pasję rozbudził w sobie na... 40. urodziny:

To taki wariacki wiek dla faceta. Całe życie dbam o rodzinę i pomyślałem, że czas zrobić coś wariackiego. Kupiłem motocykl endurowy. Zacząłem jeździć bardziej na poważnie. Doszedłem do wniosku, że jazda rekreacyjna po asfalcie nie jest dla mnie. W końcu zacząłem startować w zawodach w cross-country. To był początek przygody ze ściganiem. Zacząłem trenować i regularnie startować - opowiada Przybyłowski.

Ostatecznie pasja doprowadziła go na Dakar, choć początkowo w ogóle o tym nie myślał. Po prostu rosła intensywność treningu, liczba startów. Gdy dowiedział się jak często trenują zawodowcy, przyznał, że to dla niego nieosiągalne. Jednak pojawiły się wyniki, rosła radość z jazdy i rywalizacji. W końcu pojawił się pomysł, by spróbować zrobić coś więcej:

Może warto na 50. znów zrobić coś szalonego? Podjąłem decyzję 3-4 lata temu. Stwierdziłem, że to może być osiągalne. Ten czas był bardzo intensywny. Podporządkowałem się Dakarowi - zaznacza.

Organizator ma swoje procedury kwalifikacyjne - konieczne było wystartowanie w kilkunastu rajdach. Dlatego Przybyłowski jeździł w Pucharze Świata w Dubaju, a także w rajdach organizowanych w Grecji, Chorwacji czy Maroku.

Na Dakar nie możesz jechać nieprzygotowany. Zapłacisz wpisowe i jakoś to będzie. Stawia się na profesjonalizm. Nie ma przypadku. Trzeba zbierać punkty. Jeśli je masz, możesz aplikować na Dakar - opowiada Przybyłowski i dodaje: Wszystko trzeba było przejechać. Sporo rajdów, które dały mi możliwość stanięcia na starcie Dakaru.

Mówiąc o swoich przygotowaniach motocyklista zwraca uwagę na dwa istotne aspekty. Między innymi na nawigację, która na Dakarze jest jednym z kluczy do sukcesu. Przybyłowski podkreśla, że niekiedy ciężko jest zaufać własnej wiedzy i doświadczeniu: Gdy trzech kierowców skręca w lewo a ty jesteś pewny, że trzeba jechać w prawo... czasami ciężko jest to ze sobą przewalczyć, choć wiesz, że masz rację - mówi dakarowy debiutant. Jak dodaje kolejnym kluczowym aspektem jest przygotowanie mentalne. Zdefiniowanie założeń na rajd i potem bycie konsekwentnym:

Często rozmawiałem z Jackiem Czachorem czy Maćkiem Giemzą. Oni mu tłumaczą, żebym jechał swoim tempem. Nie ścigał się na siłę. Bardzo szybcy zawodnicy często odpadają już na początku rajdu. To jest 13-dniowa impreza. Trzeba umiejętnie rozkładać siły - podkreśla Przybyłowski i przypomina słowa Krzysztofa Hołowczyca, że "zwycięzcy są na mecie".

Meta jest dla mnie celem nadrzędnym. Umiem jechać szybciej niż będę to robił na Dakarze. Tak to sobie układam w głowie, bo celem jest meta. Finalnie chcę na niej być. Moja głowa odgrywa tu bardzo ważną rolę. Zarządzanie emocjami. Mam być zaprogramowany na to, by ten rajd ukończyć - mówi.

Jako debiutant z ograniczonym budżetem Przybyłowski zdecydował się na skorzystanie z doświadczenia holenderskiego zespołu:

Gdybym miał zająć się całą logistyką, to bym nie podołał zadaniu. Nie byłbym w stanie sprostać wszystkim wymaganiom. Chyba, że miałbym sztab ludzi i nieograniczony budżet. Zdecydowałem się na skorzystanie z obsługi holenderskiego zespołu. Oni dają całą logistykę. Dają mi serwis, pełną opiekę, spanie, opiekę masażysty. Wynajmuję od nich motocykl. Odpowiadają za wszystkie odbiory techniczne. Mam to zdjęte z głowy - podkreśla.

Przybyłowski musi zadbać jedynie o odzież, suplementację, jedzenie, przygotowanie mentalne i odpowiedni odpoczynek. O godzinie 20:00 muszę iść spać, bo będę wstawał o 4:00 w nocy. Potrzebuję takiej regeneracji. Każda godzina na przygotowanie sprzętu byłaby stracona, a tego podczas rajdu nie odrobisz - przyznaje motocyklista.