Takiego meczu reprezentacja Waldemara Fornalika jeszcze nie grała. O ile wcześniejsze wpadki pozwalały zachować choć matematyczne szanse na zajęcie dobrego miejsca w grupie, o tyle przegrana z Czarnogórą będzie właściwie oznaczać koniec tej reprezentacji. Piłkarze i selekcjoner zapewniają, że trzy punkty są do zdobycia.

Choć eliminacje do brazylijskiego mundialu nie układają się po naszej myśli (wygraliśmy tylko z Mołdawią i San Marino), to nadal możemy bić się o dwa czołowe miejsca w grupie. Warunek jest jeden: wieczorem trzeba wygrać z Czarnogórcami. Wtedy nadal wszystko będzie w naszych rękach. Co prawda, w październiku trzeba będzie wygrywać w Kijowie i Londynie, w co dziś naprawdę ciężko uwierzyć, ale warto sobie takie nadzieje zachować.

Rok temu w Podgoricy, na początku eliminacji, zremisowaliśmy z Czarnogórą 2:2 i co więcej potrafiliśmy nadrobić straty. Punkt wywalczony na ciężkim terenie napawał optymizmem, ale później przyszły rozczarowania. Sytuację nieco poprawiło zwycięstwo w sparingu z Danią 3:2. Bardzo dobrze zagrali mało doświadczeni w reprezentacji Piotr Zieliński i Mateusz Klich. Dziś także mogą przesądzić o losach meczu, bo niewykluczone, że Waldemar Fornalik wystawi ich w podstawowej jedenastce. Selekcjonerowi nie brak jednak kłopotów. Kontuzje wykluczyły Macieja Rybusa, Arkadiusza Milika, Artura Sobiecha, Jakuba Koseckiego, Łukasza Piszczka czy Bartosza Bereszyńskiego.

Na co więc liczyć? Na pewno na błysk skrzydłowych - Jakuba Błaszczykowskiego i zapewne Waldemara Soboty, który jest w naprawdę wysokiej formie. Martwić można się tradycyjnie o dość mocno przemeblowaną obronę. W środku pola zagra dziś zapewne Łukasz Szukała, dla którego będzie to drugi mecz w reprezentacji. Na prawej obronie pojawi się zapewne Artur Jędrzejczyk.

Blok defensywny na pewno będzie miał sporo roboty, bo rywale dysponują sporą siłą ognia. Mirko Vucinić z Juventusu i Stevan Jovetić z Manchesteru City to piłkarze z najwyższej półki. Nasi rywale potrafią nieźle kontratakować i co ważne bardzo dobrze grają na wyjazdach. W tych eliminacjach wygrali już w Mołdawii, San Marino i na Ukrainie, nie tracąc ani jednej bramki.

Stosunek bramek mamy jednak do Czarnogórców bardzo podobny. Obie drużyny straciły po siedem bramek. My strzeliliśmy 12, rywale o dwie więcej. Czarnogóra ma teraz aż pięć punktów więcej od Polski, ale rozegrała jeden mecz więcej. Zatem zwycięstwo bardzo przybliży nas do aktualnego lidera grupy, który będzie jeszcze grał z Anglią na wyjeździe. Zresztą Wyspiarze zagrają jeszcze z Ukrainą i z nami. Choć trudno w to uwierzyć, te eliminacje mogą się jeszcze dla nas zakończyć happy endem. Wtedy bez wątpienia Fornalik zostanie bohaterem.