Real Madryt wygrał po dogrywce z Manchesterem City 3:1 w rewanżowym meczu półfinałowym i awansował do finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Pierwszy mecz w Anglii "Królewscy" przegrali 3:4.

Dzień wcześniej awans do finału wywalczył Liverpool, który wyeliminował Villarreal.

Real Madryt - Manchester City 3:1 po dogr. (2:1, 0:0).

Bramki: dla Realu - Rodrygo (90, 90+1), Karim Benzema (95-karny); dla Manchesteru City - Riyad Mahrez (73).

Sędzia: Daniele Orsato (Włochy).

Real do ostatniej minuty regulaminowego czasu gry przegrywał 0:1. Wtedy w odstępie 88 sekund dwa gole zdobył Brazylijczyk Rodrygo i do wyłonienia finalisty konieczna była dogrywka. W piątej minucie dodatkowego czasu gry decydującą o sukcesie gospodarzy bramkę z rzutu karnego uzyskał Francuz Karim Benzema.

Finał rozegrany zostanie 28 maja w podparyskim Saint-Denis. Początkowo gospodarzem miał być Sankt Petersburg, ale Rosjanie stracili prawa organizatora po decyzji UEFA, będącej następstwem zbrojnej agresji na Ukrainę.

"Niesamowity mecz"

Komentatorzy z Hiszpanii twierdzą, że "Królewscy" zasłużyli na udział w finale. Odnotowują, że awans nastąpił po dramatycznej końcówce regulaminowego czasu gry.

Relacjonujące pojedynek z madryckiego stadionu Santiago Bernabeu radio Cope nazywa środowy mecz "“niesamowitym pojedynkiem" i "wielkim meczem obfitującym do końca w emocje". Wskazuje, że w dwumeczu podopieczni Carlo Ancelottiego zwyciężyli zespół z Anglii 6:5.

Stołeczna rozgłośnia przypomina, że Real Madryt dowiódł, że jest zespołem z charakterem, który nawet po upływie 90 minut spotkania "potrafił wydrzeć zwycięstwo" drużynie Manchesteru City, zdobywając gola na 2:1.

Dziennik "AS" odnotował, że po raz kolejny w tym sezonie kluczową bramkę dla zwycięstwa Realu Madryt zdobył francuski napastnik Karim Benzema, który podwyższył rezultat na 3:1.

"On naprawdę chciał awansu do finału", oceniła stołeczna gazeta wskazując, że snajper “Królewskich" z dużym spokojem wyegzekwował rzut karny.

W ocenie Radia Marca pojedynek na Santiago Bernabeu był nie tylko wyrównany, ale również bardzo emocjonujący. Madrycka rozgłośnia wskazuje, że kibice z powodu ogromnego napięcia znaczną część spotkania oglądali na stojąco.

"To był niesamowity, niezwykły i wspaniały mecz w wykonaniu Realu Madryt. Już można go nazwać historycznym" - oceniło hiszpańskie radio, które bohaterem spotkania okrzyknęło 21-letniego Brazylijczyka Rodrygo, zdobywcę dwóch goli.

Radio Marca bardzo surowo oceniło tymczasem poziom sędziowania w półfinałowym rewanżu na stadionie Santiago Bernabeu.

"Włoski arbiter Daniele Orsato popełnił szereg błędów, które na tym poziomie rozgrywek piłkarskich są absolutnie niedopuszczalne. Takie sędziowanie to wstyd" - podsumowała madrycka rozgłośnia.

"Spektakularna katastrofa" i "powrót znad przepaści"

Niesamowita końcówka w wykonaniu piłkarzy Realu Madryt sprawiła, że zamiast trzeciego w ostatnich czterech latach angielskiego finału Ligi Mistrzów będzie rewanż za decydujące spotkanie z 2018 roku - piszą brytyjskie media po odpadnięciu Manchesteru City.

"Manchester City zaliczył jedną z najbardziej spektakularnych katastrof w Lidze Mistrzów, podczas gdy Real Madryt powrócił znad przepaści i w finale zagra z Liverpoolem. (...) W ten sposób dojdzie do powtórki najbardziej pamiętnego finału Ligi Mistrzów ostatnich lat, w którym Real pokonał Liverpool 3:1 w 2018 roku" - wskazało BBC Sport.

Z kolei telewizja Sky Sports doceniła zaskakującą i wyjątkową końcówkę regulaminowego czasu gry. "Niewiarygodny powrót. Jeden z najbardziej szalonych, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Na sześć minut przed końcem Manchester City wślizgiwał się do finału. Grealish zmarnował dwie doskonałe okazje, a Rodrygo w doliczonym czasie gry strzelił dwa razy i doprowadził do dogrywki. Benzema trafił do siatki z rzutu karnego. Zdumiewające zadławienie się podopiecznych Pepa Guardioli w końcówce" - skomentowała stacja.

Według "The Daily Telegraph" 10 minut między pierwszym a trzecim golem dla "Królewskich" długo będą się śnić po nocach piłkarzom i fanom angielskiego zespołu. "10 minut, które będą żyć wiecznie. I na zawsze będą prześladować Manchester City i Pepa Guardiolę. Byli tak rozpaczliwie blisko finału Ligi Mistrzów, a jednak ich świat się zawalił. Bez względu na to, co jeszcze osiągną, to pozostanie z nimi na zawsze, ponieważ Real, cudotwórca z Madrytu, przeszedł przez to wszystko i teraz zmierzy się z Liverpoolem w Paryżu" - napisała gazeta.

"Ból City nie znał granic. W przeszłości, pod wodzą Guardioli, nie radzili sobie w rozgrywkach, których pragną bardziej niż jakichkolwiek innych, ale nigdy w taki sposób. Rany pozostaną otwarte przez bardzo długo" - podsumował "The Guardian".