To brak naszego podstawowego bramkarza był jedną z głównych przyczyn słabego występu polskich szczypiornistów na mistrzostwach Europy - uważa Jerzy Noszczak, szef wyszkolenia Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Biało-czerwoni zajęli w turnieju 9. miejsce.

Patryk Serwański: Jakie były główne powody słabego wyniku sportowego w Serbii?

Jerzy Noszczak, szef wyszkolenia Związku Piłki Ręcznej w Polsce: Na szczegółową analizę będzie jeszcze czas, ale ja widzę dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze: brak Sławka Szmala. Na takich zawodach, jeśli chce się grać o medale, bramkarz musi mieć skuteczność na poziomie 40 procent. Sławek to zapewniał, niestety jego zastępcy nie osiągali podobnych parametrów. Kłopotem był też brak koncentracji w pierwszych połowach meczów. To z pewnością nie był efekt, mówiąc brzydko, olewania, ale niestety kosztowało to później sporo sił. To się nakładało i później brakowało nam świeżości, albo tych kilku bramek. Tak było nawet w meczu z Niemcami. Gdyby udało się wygrać trzema bramkami, mielibyśmy awans do Turnieju Przedolimpijskiego.

No właśnie. Ze Szwedami udało się odrobić 11 bramek straty, ale gdyby nie przespana pierwsza połowa, można by tamten mecz wygrać, a to zmieniłoby naszą sytuację.

Kiedyś odrobienie kilku bramek straty było wręcz niemożliwe. Teraz kiedy zmieniono przepisy, przyspieszono grę nawet 6-7 bramek można odrobić w krótkim czasie. To dobrze, że tej dramaturgii nie brakuje, nam udało się odrobić 11 bramek w meczu ze Szwecją, choć szkoda, że nie wygraliśmy, bo jeden punkt więcej odmieniłby naszą sytuację. Mistrzostwa są jednak niesłychanie wyrównane. Francja na miejscu 11-12. Czesi, którzy liczyli nawet na medal, odpadli już w pierwszej fazie. Mistrzostwa Europy są trudniejsze niż igrzyska, choć na imprezę czterolecia bardzo trudno się dostać.

Teraz znów musimy liczyć na innych. Jeśli Serbia nie zdobędzie złota, to awansujemy na turniej kwalifikacyjny. Czyli teraz kibicujemy wszystkim, tylko nie gospodarzom?

Jeżeli to coś da, to kibicujmy Chorwatom, Duńczykom i Hiszpanom. Mam nadzieję, że się uda. Mam jednak wątpliwości, czy się uda, bo Serbów stać na złoto. Grają u siebie i są naprawdę mocni. Pokazał to już pierwszy mecz mistrzostw Serbia - Polska, w którym sobie nie radziliśmy. Myślę, że Serbowie są faworytem w półfinale z Chorwacją, ale w finale będzie im o wiele ciężej.

W drugim półfinale zagrają Dania i Hiszpania.

Dość wnikliwie przyglądałem się Hiszpanom. Od początku grają równo, na wysokim poziomie. Dania słabo zaczęła, ale się rozkręca. Kluczem do sukcesu będzie zatrzymanie Hansena, bo Danii jednak brakuje liderów. Wydaje mi się, że Hiszpanie jako zespół są lepsi i znajdą się w finale.

9. miejsce na mistrzostwach oczekiwań nie spełnia, ale są też pozytywne aspekty turnieju w Serbii - na przykład występ Kamila Syprzaka.

On się nieprzypadkowo znalazł w kadrze. Był do tego przygotowywany. Niektórzy zastanawiają się, co będzie, kiedy zabraknie Tkaczyka czy Bieleckiego, ale są młodzi, którzy ich zastąpią. Oprócz Syprzaka, który jest już kandydatem do gry w odnowionej kadrze - bo zapewne po igrzyskach olimpijskich kilku zawodników zakończy karierę - mamy jeszcze Chrapkowskiego czy Paczkowskiego.

Chorwacja i Serbia w półfinale. Macedonia i Słowenia zagrają o 5. miejsce. Można powiedzieć, że Bałkany to obecnie Królestwo Piłki Ręcznej?

Nikt nie docenił organizacji mistrzostw w Serbii. Chodzi przede wszystkim o eliminacje do igrzysk. Właściwie cztery drużyny grają tam u siebie. Efekty widać gołym okiem, zresztą na Bałkanach w sportach drużynowych radzą sobie bardzo dobrze, a tutaj ta szkoła bałkańska piłki ręcznej naprawdę odpaliła. Dwie drużyny w półfinałach i aż cztery ekipy w najlepszej szóstce - to świetny wynik.

Bogdan Wenta po meczu ze Szwecją powiedział, że "nie rozumie tej gry". Pan rozumie jeszcze piłkę ręczną?

Doskonale rozumiem Bogdana, bo te mistrzostwa są naprawdę zwariowane, nietypowe. W kilka minut odrabiane są duże straty, o wyniku przesądzają ostatnie sekundy spotkań. Ale zapewniam, że Bogdan doskonale zna tę grę. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że przyspieszenie gry oznacza także więcej kontuzji. Proszę spojrzeć na ten sezon: mistrzostwa Europy, igrzyska olimpijskie, eliminacje do mistrzostw świata. Do tego europejskie puchary, rozgrywki krajowe. Meczów jest naprawdę bardzo dużo, a jednocześnie trenerzy reprezentacji nie mają czasu na długie zgrupowania. Wszystkie rozwiązania taktyczne trzeba wprowadzać szybko, a to się nie zawsze udaje. Trudno to wszystko pogodzić.

Kiedy doczekamy się dużej, mistrzowskiej imprezy w naszym kraju?

Aplikowaliśmy o organizację mistrzostw świata w 2015 roku i mistrzostw Europy rok później. Mieliśmy już inspekcję. Federacja chciałaby nam przyznać któryś z tych turniejów, ale to nie kwestia chęci, tylko warunków. Te są u nas coraz lepsze, ale - jak mówię - na dużą imprezę poczekamy jeszcze kilka lat.