Jednej bramki brakuje Robertowi Lewandowskiemu do wyrównania niemal 50-letniego rekordu Bundesligi w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie. Ma przed sobą jeszcze dwa mecze - z Freiburgiem i Augsburgiem. "Muszę pozostać spokojnym, bo jak się czegoś za bardzo chce..." - skomentował.

W Niemczech trudno znaleźć gazetę, stronę internetową, czy serwis sportowy, który by w tej chwili nie mówił o kapitanie piłkarskiej reprezentacji Polski. Jest na ustach wszystkich, bo po raz kolejny może wejść na inny historyczny pułap. Niewielu jest ekspertów, którzy wątpią w "Lewego". Bardziej zadają sobie pytanie - o ile rekord zostanie poprawiony. Dotychczasowy Gerda Muellera wynosi 40 trafień.

"Kto lub co ma jeszcze Lewandowskiego zatrzymać? Dwóch ostatnich przeciwników? Raczej kolejna kontuzja... Albo ten straszny koronawirus, który nadal wszędzie jeszcze panuje. A może zawieszenie za kartki?" - zastanawia się portal t-online.de.

Tego zresztą też obawia się trener Bayernu Monachium, w którym Polak gra. "Robert ma na koncie cztery kartki. W meczu z Freiburgiem musi bardzo uważać, ale on jest bardzo nakręcony na ten rekord" - przyznał Hansi Flick.

Portal t-online.de zauważył, że Lewandowski na pewno może polegać na swoich kolegach z drużyny, którzy postarają się wypracować dla niego najlepsze okazje. 

"Alle-fuer-Lewy-Mission" (z niem. Misja wszyscy dla Lewego) - takie hasło wymyśliły niemieckie media na ostatnie dwa mecze Bundesligi, bo właśnie na Lewandowskiego będą skierowane wszystkie oczy. Tym bardziej, że Bayern już zapewnił sobie dziewiąty tytuł z rzędu.

"Jestem wdzięczny za to, że dostaję tyle wspaniałych podań od moich kolegów" - powiedział niedawno sam Lewandowski, który dotychczas wystąpił w 348 meczach Bundesligi i strzelił w nich 275 bramek.

"Lewego" chwali także kapitan Bayernu Manuel Neuer: "Robert jest teraz w fenomenalnej formie i ma przed sobą jeszcze dwie szanse. Zrobimy wszystko, by mu pomóc. On sam też bardzo chce poprawić ten historyczny wynik".