Wieczornym meczem z Holandią biało-czerwoni koszykarze zakończą eliminacje do mistrzostw świata. Dzięki pokonaniu w piątek na wyjeździe Chorwacji, Polacy są już pewni wyjazdu na turniej do Chin. Na mistrzostwach świata zagramy dopiero po raz drugi w historii. W rozmowie z RMF FM środkowy Adam Hrycaniuk przyznaje, że po piątkowym meczu koszykarze mieli czas na wspólną zabawę, ale dziś z Holandią chcą po prostu wygrać:" W trakcie gry nie będzie czasu na rozluźnienie. Musimy się skupić, dokończyć zwycięstwem pracę, którą wykonujemy od miesięcy. Ewentualnie po meczu możemy się rozluźnić, powygłupiać. Na boisku powaga i szacunek do przeciwnika" – zapowiada Hrycaniuk. Mecz w gdańskiej hali ErgoArena o 20:30.

Paweł Serwański, RMF FM: Po tym jak w piątek w Varażdinie wywalczyliście awans na mistrzostwa świata był czas, żeby poświętować? Tu impreza wam się z cała pewnością należała. Nie ma mowy o braku profesjonalizmu.

Adam Hrycaniuk, reprezentant Polski: Nie ukrywam, że zabawa była. Wracaliśmy z Chorwacji w sobotę, mieliśmy "głęboki wieczór" dla siebie. To jest zawsze plus meczów wyjazdowych. Drużyna może pobyć sama ze sobą, porozmawiać, pośmiać się. Faktycznie był na to czas i była świetna atmosfera. Mecz w Chorwacji nie był dla nas łatwy. Zaczął się dosyć źle (przegrywaliśmy 0:14 - przypomina autor), a potem wygraliśmy i wywalczyliśmy awans na mistrzostwa świata. Podwójne zadowolenie i ulga, że tego dokonaliśmy, że się udało. Zrobiliśmy coś niesamowitego. Może jeszcze tego tak nie czujemy, ale w niedalekiej przyszłości na pewno odczujemy, że to jest sukces.

Myślę, że nie dotknę pana takimi słowami, ale jest pan jednym z najbardziej doświadczonych zawodników kadry. Trafił pan na bardzo trudne dla naszego basketu czasy. Sukcesy odnosiła siatkówka, piłka ręczna. Koszykówka została po prostu daleko w tyle. Popularność spadała. Spodziewał się pan, że teraz, jeszcze pod koniec kariery uda się wywalczyć taki awans? Szczególnie, że czekaliśmy na to ponad pół wieku.

Grywaliśmy na mistrzostwach Europy, ale mistrzostwa świata to zupełnie coś innego. Pamiętajmy też, że koszykówka to druga na świecie gra zespołowa pod względem popularności. Gdziekolwiek awansować jest bardzo trudno. Mistrzostwa Europy były w naszym zasięgu i to oczywiście jest wyróżnienie, że graliśmy na tej imprezie. Jednak mistrzostwa świata to zupełnie inny poziom. W kilkudziesięciu krajach koszykówka jest na w miarę przyzwoitym poziomie. Wszyscy chcą zagrać na takim turnieju. Cały świat gra w piłkę nożną, a druga jest koszykówka. Dopiero dalej są kolejne dyscypliny. To wszystko pokazuje, jak ciężko pojechać na mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie. Nam się w końcu udało, a to dowód, że mamy fajną drużynę, że kilkuletnia praca trenera Mike’a Taylora przynosi efekty. W najważniejszym momencie zaczęliśmy grać bardzo dobrze. Mieliśmy w ostatnich latach słabsze momenty, chwile zwątpienia. Może nie w nas samych, ale było czuć, że niewiele osób wierzy w reprezentację. Kilka miesięcy odmieniło sytuację o 180 stopni.

Kończycie eliminacje w Gdańsku wieczornym meczem z Holandią. Awans jest, ale dobrze byłoby wygrać. A może trener Taylor da dziś przyzwolenie na radosną, nieschematyczną grę, by pokazać kibicom trochę inny basket?

Nie wiem czy to się spodoba czy nie, ale wieczorem chcemy grać na poważenie. Bez wygłupiania się. My tu walczymy, biegamy i takie mecze na rozluźnieniu grane mogą skończyć się chociaż głupią kontuzją. Zagramy zatem na serio. To bardzo ważny mecz. Kończymy udane eliminacje u siebie w domu. Frekwencja zapowiada się całkiem nieźle. W trakcie gry nie będzie czasu na rozluźnienie. Musimy się skupić, dokończyć zwycięstwem pracę, którą wykonujemy od miesięcy. Ewentualnie po meczu możemy się rozluźnić, powygłupiać. Na boisku powaga i szacunek do przeciwnika.

Opracowanie: