Kamil Stoch każdego dnia oswaja się z myślą, że czeka go ostatni rok przed zakończeniem kariery. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim opowiedział o swoim wiosennym urlopie i oczekiwaniach na ostatni sezon w skokach narciarskich. Trzykrotny mistrz olimpijski nie ukrywa, że jednym z celów jest wyjazd na igrzyska. „Będzie tylko trzech zawodników na igrzyskach. Pojedzie najlepsza trójka. Nie tak, że ktoś pojedzie za zasługi. Mają jechać najlepsi, zdobywać medale, osiągać jak najlepsze wyniki. Z tym się zgadzam. Z taką filozofią nigdy nie polemizowałem. Moim celem jest przygotować się tak do zimy, by być w najlepszej możliwej dyspozycji” – opowiada Stoch. Zdradza także, na co chciałby mieć więcej czasu.
Już przed zakończeniem poprzedniego sezonu Kamil Stoch zapowiadał, że wybiera się na dłuższy urlop. Wraz z żoną chcieli wsiąść do kampera i ruszyć przed siebie. Przejechali 8,5 tys. kilometrów, odwiedzili siedem krajów, choć głównym celem wyprawy były Hiszpania i Portugalia. Stoch po latach spędzonych w świecie sportu miał jednak swoje podejście do urlopu i podróży, które trzeba było szybko zweryfikować, by ostatecznie czerpać radość z wyprawy.
Była to przepiękna podróż. Nie powiem, że było całkowicie sielankowo. Pierwsze dni były może nie tyle trudne, ale musieliśmy po prostu zgrać swoje oczekiwania i plany. Ułożyliśmy piękny plan na każdy dzień. Wypełniony cały miesiąc. Co w tym czasie można zrobić, co zobaczyć. Plan zakładał jednak nieustanne zwiedzanie i przemieszczanie się. Miałem takie nastawienie zadaniowe. Jest plan, to trzeba go zrealizować. Kiedy zrobiliśmy pierwszy postój z Ewą we Francji, dłuższy niż planowaliśmy, to zacząłem panikować, że coś nam wypadnie, że ta wyprawa nie będzie taka jak sobie zakładałem. Wpadałem w takie zdenerwowanie. Musiałem trochę zmienić swoje podejście, swój mental, zdystansować się. Od tamtej pory zrozumiałem, że nie da się tego zrobić tak, jak planowałem, że to bez sensu. A w ogóle bez sensu jest zakładać plan i tylko wtedy jak go zrealizujemy, to wyprawa będzie super. Odpuściłem. I od tamtej pory wszystko było super. Konkretny plan przerodził się więc w brak planu - przyznaje Stoch.
Nauka ta przekłada się także na zawodowe, sportowe życie Kamila Stocha. Jak podkreśla, w przeszłości zakładał już zakończenie kariery, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie,
Już kilka razy miałem takie podejście, że jeśli wypełnię jakieś swoje cele wynikowe, jeżeli uda mi się osiągnąć to czy tamto, jeżeli to czy tamto wygram, to mogę kończyć karierę. Oczywiście mi się to nie udawało, bo miałem zbyt dużą presję na sobie. Teraz podchodzę, że niezależnie od tego, jaki ten sezon będzie, to i tak klamka zapadła, decyzja została podjęta, słowo się rzekło. W ten sposób jest też mi trochę lżej. Oswajam się z tym każdego dnia, z każdą rozmową. Tylko ode mnie zależy jaki ten ostatni rok będzie. Czy będę się cieszył każdym dniem, każdą minutą na treningu, sekundą w locie, każdym spotkaniem z kibicami, podróżą na skocznie. Czy też będę spięty, bo muszę wygrać i tylko tak mogę się pożegnać - tłumaczy sportowiec.
Nasz skoczek trzykrotnie stał na najwyższym stopniu olimpijskiego podium. Dwukrotnie w Soczi i raz w Pjongczangu. W Korei Południowej wraz z kolegami wywalczył także brąz w drużynie. Wyjazd na igrzyska do Włoch to na pewno ważna część ostatniego sezonu w karierze. Światowa federacja znacząco zmieniła jednak olimpijski harmonogram skoków narciarskich. Zamiast konkursu drużynowego rozegrany zostanie konkurs duetów. To oznacza, że kwoty startowe poszczególnych państw zostaną zmniejszone. Na igrzyska pojedzie zapewne tylko trzech reprezentantów Polski. To oznacza twardą rywalizację o to, by ostatecznie dostać olimpijską przepustkę. Presja w zespole z pewnością będzie duża.
Oczywiście nie da się od tego uciec, wyrzucić to z głowy. Pojedzie najlepsza trójka. Nie tak, że ktoś pojedzie za zasługi. Mają jechać najlepsi, zdobywać medale, osiągać jak najlepsze wyniki. Z tym się zgadzam. Z taką filozofią nigdy nie polemizowałem. Moim celem jest przygotować się tak do zimy, by być w najlepszej możliwej dyspozycji, skakać najlepiej jak będę potrafił, jeździć na wszystkie zawody i tak oddawać najlepsze skoki. Wierzę w to całkowicie i całym sobą, że jestem w stanie jeździć na wszystkie konkursy, jakie mam w planie i po prostu tam realizować siebie jako zawodnik. Będzie rywalizacja, adrenalina, trochę nerwów. Z tym też nie ma co walczyć. Uczę się teraz, pracuje nad tym, w jaki sposób zrobić tak, żeby to wszystko, co dzieje się wokół przekuć po prostu na swoją korzyść - wyjaśnia w rozmowie z Patrykiem Serwańskim.
W najbliższych miesiącach życie Stocha podobnie jak w poprzednich latach wypełnią zgrupowania, treningi, podróże, a zimą starty. Co wydarzy się jednak po zakończeniu kariery? W planach jest długa podróż dookoła świata. A na co nasz mistrz chciałby mieć po prostu więcej czasu?
Chciałbym czasami mieć 2-3 godziny w ciągu dnia, żeby posiedzieć w takim moim pomieszczeniu, które nazywam jaskinią muzyczną. Tam sobie odpalam płyty winylowe, żeby posłuchać. Chciałbym mieć na to czas. Chciałbym wyjść do ogrodu po prostu pokosić albo zająć się jakąś zielenią. Czasami chciałbym mieć czas, żeby się spotkać z rodziną. Pojechać do rodziców, jednej siostry, drugiej. Po prostu złożyć im wizytę. Proste, życiowe rzeczy. Nasze życie tak się rozpędziło i rozpędza. Nie wiem, czy to, że zakończę karierę, przełoży się na to, że będę miał więcej czasu. Jest wiele różnych wyzwań, których chcę się podjąć. Chciałbym więcej czasu poświęcić dla klubu sportowego, który prowadzimy. Chcę się też poświęcić podróżom - podsumowuje Stoch.