Iga Świątek w sobotę po raz pierwszy w karierze sięgnęła po tytuł mistrzyni Wimbledonu, spełniając jedno z największych marzeń każdego tenisisty. Jednak podczas pomeczowej konferencji prasowej obok radości z sukcesu pojawiło się również kilka gorzkich słów. Liderka polskiego tenisa wyraziła swoje rozczarowanie postawą mediów, które - jak podkreśliła - w ostatnich miesiącach nie były łaskawe ani wobec niej, ani wobec jej zespołu.
Sobotni triumf w Londynie to szósty wielkoszlemowy tytuł Igi Świątek w karierze - wcześniej czterokrotnie wygrywała French Open (2020, 2022-2024) i raz US Open (2022). Dzięki zwycięstwu na trawiastych kortach Wimbledonu 24-latka z Raszyna dołącza do elitarnego grona zawodniczek, które zdobywały tytuły na wszystkich trzech nawierzchniach Wielkiego Szlema. Obecnie jest jedyną aktywną tenisistką z takim osiągnięciem.
Ten tytuł z pewnością znaczy wiele, szczególnie po sezonie pełnym wzlotów i upadków. Oczekiwało się po mnie dużo i nie zawsze byłam w stanie temu sprostać - mówiła Świątek tuż po zwycięstwie na konferencji prasowej.
Wygranie Wimbledonu jest po prostu surrealistyczne, tenis nie przestaje mnie zaskakiwać, a ja nie przestaję zaskakiwać siebie. Jestem bardzo zadowolona z tego, jak wyglądał ten proces od pierwszego dnia, gdy weszliśmy na kort trawiasty. Czuję, że zrobiliśmy wszystko, by to poszło w tym kierunku bez niepotrzebnych oczekiwań, tylko skupiając się na ciężkiej pracy. To wiele znaczy i było dla mnie ważnym doświadczeniem - dodała.
Jej droga do zwycięstwa w Wimbledonie rozpoczęła się już w czerwcu na Majorce. Kolejnym krokiem był turniej w Bad Homburgu, w którym dotarła do finału. To właśnie tam Świątek poczuła, że może osiągnąć coś wielkiego. Nie zamierza jednak wartościować swoich wygranych i zdobytych tytułów.
Fakt, że odniosłam ten sukces na trawie (wygrana w Wimbledonie - przyp. RMF FM), czyni go bardziej wyjątkowym i niespodziewanym. Emocje są większe, ponieważ wiem, że potrafię grać dobrze na Roland Garros i pokazywać to, co roku, a tutaj nie miałam takiej pewności i musiałam udowodnić to również sobie. Nie zamierzam jednak klasyfikować tych tytułów, bo mam wielki szacunek również do innych turniejów i ciężko pracowałam, żeby je wygrać - podkreśliła tenisistka z Raszyna.
Choć sobota należała do polskiej tenisistki, podczas konferencji prasowej nie kryła żalu spowodowanego postawą niektórych mediów.
W ostatnich miesiącach sposób, w jaki media czasem traktowały mnie i mój zespół, niestety również polskie, nie był miły. Mam więc nadzieję, że po prostu dadzą mi spokój i pozwolą wykonywać swoją pracę, bo widać, że wiemy, co robimy. Mam najlepszy zespół - zaznaczyła wyraźnie poruszona.
Wiele już udowodniłam i zdaję sobie sprawę, że oczekuje się (ode mnie - przyp. RMF FM) więcej i więcej, ale to mój proces, moje życie i moja własna kariera - dodała.
Świątek pozostaje niepokonana w finałach Wielkiego Szlema - wygrała wszystkie sześć rozegranych spotkań. W całej karierze triumfowała już w 23 z 28 finałów zawodowych. Co stanowi o jej sile?
Tenis to sport oparty na odporności psychicznej, ale aby zwyciężać w turniejach, trzeba pokazać wszystko: dobrą grę, odpowiednie przygotowanie fizyczne, jak najmniejszy poziom zmęczenia wcześniejszymi meczami i doskonałe skupienie. Kiedy obserwowałam innych w finałach, dostrzegałam różnice w poziomie gry i takie spotkania czasem wyglądają okropnie, gdyż pojawia się masa stresu. Ja wykorzystałam swoje doświadczenie z przeszłości. Tego dnia chciałam po prostu cieszyć się czasem, który mogłam spędzić na korcie centralnym i ostatnimi chwilami mojej dobrej gry na trawie, bo kto wie, czy to się jeszcze powtórzy - powiedziała z uśmiechem, rozbawiając dziennikarzy.
Na konferencji nawiązała też do słynnego już makaronu z truskawkami, odczytując dziennikarzom SMS-a. Właśnie dostałam SMS-a od dyrektora turnieju Italian Open, który napisał, że skoro wygrałam, w przyszłym roku do menu dodadzą makaron z truskawkami. Mam nadzieję, że Włosi mnie nie znienawidzą - żartowała.


