Piłkarze Legii Warszawa w meczu na szczycie 33. kolejki ekstraklasy, w którym nie brakowało kontrowersji, pokonali na wyjeździe dotychczasowego lidera Lechię 3:1 i awansowali na pierwsze miejsce. Drużynę z Gdańska wyprzedzają o trzy punkty.

Szlagier kolejki zaczął się od ważnego wydarzenia, które mogło być bardzo istotne dla przebiegu meczu. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Radosławem Cierzniakiem znalazł się Artur Sobiech, minął golkipera rywali, ale zmierzającą do bramki piłkę wślizgiem zablokował Artur Jędrzejczyk. Obrońca Legii uczynił to także ręką i arbiter analizował tę sytuację przy pomocy wideoweryfikacji. Ostatecznie Daniel Stefański nie podyktował jednak "jedenastki" dla Lechii.

Należał nam się ewidentny rzut karny, poza tym powinna być też czerwona kartka dla rywali za zagranie ręką - powiedział trener Lechii Piotr Stokowiec.

W 17. minucie jego zespół objął jednak prowadzenie - po golu głową Słowaka Lukasa Haraslina.

Taki wynik utrzymał się do przerwy, ale w drugiej części gole strzelała już tylko Legia - kolejno Paweł Stolarski (w przeszłości gracz Lechii), Fin Kasper Hamalainen i w doliczonym czasie gry Portugalczyk Iuri Medeiros.

W końcówce regulaminowego czasu czerwoną kartkę (drugą żółtą) zobaczył obrońca gospodarzy Błażej Augustyn.

Warszawskiego zespołu nie mógł poprowadzić z ławki trenerskiej Aleksandar Vukovic, zawieszony w czwartek przez Komisję Ligi na jeden mecz. Zastępował go Marek Saganowski.

Tradycyjnie przed pierwszym gwizdkiem trener Vukovic przeprowadził odprawę, podał jakie są założenia na mecz, ale po wejściu do szatni i w trakcie spotkania komunikował się z nami przez telefon. Rozmawiał z drugim analitykiem, który siedział na ławce rezerwowych - powiedział Saganowski.

Wprawdzie sezon jeszcze trwa i sporo się może wydarzyć, ale niewykluczone, że właśnie w Gdańsku Legia zrobiła największy krok na drodze do obrony tytułu. Poprzednie dwa spotkania obu ekip zakończyły się remisami 0:0, więc w przypadku równej liczby punktów na koniec sezonu Legia będzie miała lepszy bilans bezpośrednich meczów.

Obecnie Legia ma 66 punktów, a Lechia 63.

W innym sobotnim spotkaniu ósma Pogoń Szczecin zremisowała u siebie z siódmym Lechem Poznań 1:1. Ozdobą meczu był gol z woleja Radosława Majewskiego tuż przed przerwą. Wyrównująca bramka dla gości padła w 88. minucie za sprawą pechowej interwencji obrońców Pogoni - Jakub Bartkowski "nabił" Kamila Drygasa i piłka wpadła do bramki.

Dzień wcześniej z dobrej strony - po raz kolejny w sezonie - pokazał się Piast Gliwice. Podopieczni Waldemara Fornalika pokonali na swoim stadionie Cracovię 3:1, choć grali osłabieni brakiem zawieszonego na trzy mecze Hiszpana Jorge Felixa.

W ostatnich 12 spotkaniach drużyna Fornalika aż 10 razy sięgnęła po zwycięstwa. W tabeli jest trzecia z dorobkiem 62 punktów i traci już tylko jeden do Lechii. Cracovia, która przegrała wszystkie dotychczasowe mecze w grupie mistrzowskiej, zajmuje szóstą lokatę - 48.

Również w piątek Zagłębie Lubin pokonało u siebie aktualnego jeszcze wicemistrza Polski Jagiellonię Białystok 2:0. Gospodarze awansowali na piąte miejsce (50), zaś ekipa Ireneusza Mamrota pozostała na czwartym (51).

W najbliższy czwartek Jagiellonia i Lechia zmierzą się w Warszawie na PGE Narodowym w finale Pucharu Polski.

Spotkania 33. kolejki grupy spadkowej zaplanowano na niedzielę i poniedziałek.

W niedzielę Miedź Legnica podejmie Wisłę Płock, Korona Kielce zagra z Arką Gdynia, która w poprzedniej kolejce odniosła pierwsze od 26 listopada zwycięstwo (2:0 z Miedzią), a Wisła Kraków podejmie przedostatni w tabeli Śląsk Wrocław.

Niemal pewna już utrzymania "Biała Gwiazda" oraz poważnie zagrożona spadkiem drużyna z Wrocławia nie zdobyły jeszcze punktu w fazie finałowej. Dziesiąta w tabeli Wisła Kraków przegrała w sumie trzy poprzednie mecze, a Śląsk - cztery.

Kolejkę zakończy poniedziałkowy mecz Górnika Zabrze z zamykającym tabelę, ale wciąż ambitnie walczącym Zagłębiem Sosnowiec, które w poprzedniej kolejce wygrało z Wisłą Kraków 2:1.