"Christopher Froome w górach jechał słabiej niż inni kolarze kilka lat temu, ale zwiększyła się przeciętna prędkość całego peletonu" - mówi w rozmowie z Patrykiem Serwańskim były zwycięzca Tour de Pologne Cezary Zamana, który oceniał dla nas zakończony wczoraj setny Tour de France.

Patryk Serwański: Wierzy pan w to, że Christopher Froome przejechał Wielką pętlę "czysty" bez żadnego nielegalnego wspomagania?

Cezary Zamana: Przede wszystkim trzeba porównać jego wyniki z tymi sprzed lat. Wyniki Froome'a na głównych podjazdach są gorsze od choćby tych w czasach Armstronga, więc Froome kilka lat temu nie wygrałby wyścigu, ale bardzo wysoka były przeciętna prędkość zawodników. Szybciej jechano na płaskich etapach. Cały czas mamy też postęp taktyczny, ale także technologiczny. Na trudnych etapach Froome nie miał niesamowitych wyników, ale jedno mnie zaskoczyło. Płaska czasówka w pierwszym tygodniu, na której Brytyjczyk przegrał tylko z Tonym Martinem. Inni "górale" Rodriguez, Quintana nie łapali się nawet do czołowej dwudziestki. Może to jest jedyna zagwozdka, ale w drugim trzecim tygodniu Froome, kiedy miał już żółtą koszulkę jechał niezagrożony. Reszta walczyła już tylko o drugą lokatę.

Starzy mistrzowie Alejandro Valverde, Albero Contador, Cadel Evans pojechali poniżej oczekiwań. To początek pokoleniowej zmiany?

To jest ten sam temat od wielu lat. Zawsze są i starzy, i młodzi. 42-letni Niemiec Jest Voigt jechał aktywnie, brał udział w ucieczkach także można to robić nawet w takim wieku, a jeśli chodzi o młodych to dużym optymizmem napawa fakt, że w tym gronie młodych zdolnych są i Michał Kwiatkowski, i Rafał Majka. To się z przyjemnością ogląda.

Michał Kwiatkowski na Tour de France mimo zaledwie 23 lat pokazał wielką dojrzałość, szczególnie w górach. Przez kilka dni jechał też w białej koszulce dla najlepszego młodzieżowca.

Mimo tak młodego wieku on już jest świetny. Co zaskakujące nie miał ani jednego dnia kryzysu, które debiutantom na tym wyścigu zdarzają się bardzo często. Bardzo dobrze się rozwija od wielu lat, jest konkretnie nastawiony na przyszłość. Na swoim poziomie jest niemal mistrzem, przejeżdża Tour de France na 11 miejscu, ale cały czas podkreśla, że musi się uczyć, rozwijać - wie, że ma jeszcze rezerwy.

Król sprintu Mark Cavendish po tym wyścigu już nie jest takim królem.

Zawsze coś się kończy. Cavendish od lat jest uważany za najlepszego sprintera, ale utrzymanie takiej dyspozycji przez tyle lat jest bardzo trudne. Musi trafić się gorszy okres. Może drużyna nie rozprowadzała go tak jak chciał, a może z nim jest wszystko OK, tylko rywale byli lepsi, zrobili krok do przodu. Szczególnie Marcel Kittel ze starej niemieckiej szkoły.

Kittel przy Cavendishu wygląda jak mocarz. Bardzo mocne nogi, dużo mięśni. Brytyjczyk wygląda pod tym względem słabiej.

Pamiętam ze swoich czasów końca lat 80. i początku 90. dwóch sprinterów. Olaf Ludwig - wspaniały, wysoki niemiecki kolarz a do tego radziecki kolarz Djamodiline Abduzaparow - niski, krępy kolarz o stylu jazdy podobnym do Cavendisha. Wzrost nie jest ważny. Tu decydują predyspozycje szybkościowe, mentalne czy inteligencja.