Rok temu odpadła w 1/8 finału Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Nie kryła rozczarowania. Teraz została wicemistrzynią świata w boksie. Aneta Rygielska opowiedziała RMF FM, z jakimi trudnościami mierzyła się podczas zawodów w Liverpoolu, co wniósł do reprezentacji trener Tomasz Dylak i jak rozwinęła się w ostatnich latach.
Aneta Rygielska medal mistrzostw świata wywalczyła tydzień temu. Zdobyła srebro - podobnie jak Julia Szeremeta. Złoto wywalczyła Agata Kaczmarska. Można łatwo postawić tezę, że polski boks jest kobietą. Co spowodowało, że z Polkami na ringu trzeba się liczyć?
Przyjście trenera Dylaka. To bardzo dobry technik i taktyk. Takiego specjalisty nam brakowało. Dziewczyny były zawsze naprawdę mocne w boksie, choć może o tym się tak nie słyszało. Ja na przykład byłam młodzieżową mistrzynią świata. Mam w dorobku dwa srebrne medale mistrzostw Europy. Mam świadomość, że media przyciągnęły do nas choćby kontrowersje związane z igrzyskami w Paryżu. I oby tak zostało, a my będziemy udowadniać medalami, że warto o nas mówić – mówi Aneta Rygielska, wicemistrzyni globu w kategorii do 66 kg.
Przyznaje też, że tydzień od zakończenia imprezy to ciągle czas, który musi poświęcać głównie na odpoczynek.
Regeneracja jest bardzo ważna. Myślę już o kolejnych wyzwaniach. W tym roku mam jeszcze Puchar Świata. Muszę ciągle odpoczywać nie dość, że po tak wymagającym turnieju, na którym stoczyłam pięć bardzo mocnych walk. Miałam dużo aktywności po powrocie do Polski: wywiady, rozmowy. To też było męczące, ale ja to lubię. Dobrze się w tym odnajduję - tłumaczy pięściarka w RMF FM.
W Liverpoolu stoczyła łącznie pięć walk. To duży wysiłek w relatywnie krótkim czasie. Co podczas takich zawodów jest największym wyzwaniem?
Wszystko jest trudne. Począwszy od regeneracji, bo miałam taką sytuację, że walczyłam dzień po dniu. Chodzi także o urazy, a nie tylko zwykłe zmęczenie walką. Po tym, jak awansowałam do finału, dostawałam mnóstwo wiadomości. To zainteresowanie bardzo mnie cieszyło, ale trzeba było odłożyć telefon, wyciszyć się, skoncentrować na sobie. Kolejny aspekt to "robienie" wagi. Nie mam z tym problemów. Podchodzę do tego bardzo profesjonalnie. Współpracowałam z moją panią dietetyk dwa miesiące przed mistrzostwami. Założyłyśmy, że będą warzyć poniżej limitu wagowego. To pozwoliło mi na przykład spokojnie nawodnić się po walce czy zjeść porządną kolację. Jeżeli jesteś dobrze najedzony, nawodniony, to w nocy waga potrafi spaść spokojnie o kilogram. Kładłam się spać z wagą nieco powyżej 60 kilogramów. Na przykład 60,2 kg. Budziłam się i było 59 kilogramów. Miałam więc sporą rezerwę - mówi Rygielska.
Przyznaje, że złoto było na wyciągnięcie ręki i ma do siebie trochę pretensji za przegraną walkę finałową. Można powiedzieć, że padła ofiarę własnego wrażenia o tej walce, a nieco innego od spojrzenia sędziów.
Przegrałam ten finał 2:3. To była ogromnie równa walka. Zarzucam sobie to, że mogłam zadać kilka ciosów więcej, ale czułam się bardzo dobrze w trzeciej, decydującej rundzie. Byłam przekonana, że prowadzę i nie muszę robić nic więcej. Nie chciałam zaryzykować błędu. Po ostatnim gongu czułam, że to ja zdobędę złoto. Boks jest bardzo "subiektywnym" sportem. Każdy z sędziów walkę widzi inaczej. Jeden bardziej ceni ofensywny boks. Inny - defensywny. A ty robisz swoją robotę na ringu. Wchodzisz na niego z określona taktyką i przekonaniem, że możesz wygrać - mówi zawodniczka w RMF FM.
Pięć lat temu Aneta Rygielska opowiadała już na naszej antenie o swojej karierze. Jak przez ten czas rozwinęła się jako zawodniczka?
Mam wrażenie, że bardzo się zmieniłam w tym czasie. Stoczyłam mnóstwo walk, zdobyłam dużo medali dla Polski. Chcę być taką zawodniczką, która rozwija się na każdej płaszczyźnie. Szukam wszędzie tych dwóch procent, jednego procenta. Pracuje z dietetykiem, psychologiem. Pracuje bardzo mocno nad swoim ciałem pod kątem motorycznym. Trener kadry też wprowadza nowe pomysły, nowe techniki. Niezmiennie mam swojego trenera klubowego, który cały czas we mnie wierzy. Rok temu był ze mną po igrzyskach. Nie pozwolił mi się poddać. Rok później mam medal mistrzostw świata. Tego wszystkiego nie byłoby, gdybym nie chciała się cały czas rozwijać – podkreśla pięściarka, która marzy o olimpijskim podium i chce to marzenie zrealizować w Los Angeles w 2028 roku.


