Dwa psy pozostawione na kilka godzin w samochodzie uwolnili sopoccy policjanci. Na zewnątrz było 26 stop. C. Zwierzęta leżały na legowisku w bagażniku, skamlały i dyszały.

Policjanci zostali zaalarmowani, że na kempingu w samochodzie na niemieckich numerach rejestracyjnych zamknięte są psy i nie ma kontaktu z właścicielem.      

Szyby w samochodzie były zasłonięte , a tylna lekko uchylona. Gdy jednemu z funkcjonariuszy udał się dostać do środka okazało się, że psy są przypięte smyczami przytrzaśniętymi bagażnikiem. Zwierzęta znajdowały się w bagażniku na legowisku, a na widok policjantów zaczęły skomleć i ciężko dyszeć.

Jak relacjonują policjanci po uwolnieniu z auta zwierzęta wręcz rzuciły się na wodę podaną im przez gości kempingu.

Psy przebadał weterynarz, a potem trafiły do domu jednego z interweniujących policjantów, gdzie zaopiekowała się nimi jego rodzina.

Choć psy nie miały wszczepionych chipów, funkcjonariuszom udało się ustalić ich właściciela i nawiązać z nim kontakt.

Wczoraj wieczorem 52-latek z województwa świętokrzyskiego został przesłuchany w sopockiej komendzie. Jeżeli zgromadzone w tej sprawie dowody wykażą, że swoim zachowaniem naraził psy na bezpośrednie zagrożenie utraty życia lub zdrowia, grozić mu może kara grzywny, ograniczenia wolności albo do 2 lat pozbawienia wolności.

Policjanci przypominają, że pozostawienie psa w zamkniętym samochodzie albo innym nagrzanym miejscu może być dla niego niebezpieczne i prowadzić, podobnie jak u ludzi, do przegrzania organizm. Jeśli funkcjonariusze stwierdzą, że dłuższe pozostawanie zwierzęcia w takich warunkach zagraża jego życiu, mają prawo użyć wszelkich środków, aby go wydostać, włącznie z wybiciem szyby.

Funkcjonariusze apelują też, by nie być obojętnym na takie sytuacje.