Kilkadziesiąt tysięcy etatów czeka na obsadzenie w budownictwie. Branży czeka poważny kryzys związany z brakiem rąk do pracy. Brakuje zarówno inżynierów i kierowników budowy, jak i osób po prostu gotowych do pracy. Kryzys był mniej widoczny, gdy wstrzymano część prac przy budowach, teraz koniunktura się odwraca.

Deweloperzy chcą ruszać z inwestycjami, a rąk do pracy brak. 

Ten problem zaraz wybuchnie i wielu inwestorów znajdzie się w poważnym kryzysie. Dzisiaj jeszcze trudno ocenić jego skalę - przewiduje Dorota Siedziniewska-Brzeźniak, ekspert rynku pracy z firmy IDEA HR Group. Mowa o braku osób chętnych do pracy na budowach. W ostatnich miesiącach wiele inwestycji było ograniczonych lub wstrzymanych, ale deweloperzy liczą na odbicie w roku 2024 i rozpoczęcie kolejnych inwestycji. Problemem może być jednak brak rąk do pracy. To temat ogólnopolski. Nie ma regionu, który narzekałby na nadmiar pracowników gotowych do pełnoetatowej pracy na budowie - mówi ekspertka.

Problem z każdym miesiącem będzie się pogłębiać. Eksperci rynku pracy oceniają braki na rynku w skali ogólnopolskiej nawet na... 100 tysięcy etatów.

Trudno jest wyliczyć, ilu pracowników na budowach brakuje. Jedno jest pewne: nie ma w tym momencie w Polsce firmy budowlanej, która narzekałaby na nadmiar pracowników. Oczywiście sytuacja jest dynamiczna i za nami kilka miesięcy przestoju w inwestycjach deweloperskich oraz inwestycjach publicznych. Należy się jednak spodziewać, że gdy nastąpi odbicie, to wiele inwestycji nie ruszy, bo nie będzie komu pracować na budowach - mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak.

Deweloperzy prognozują, że w roku 2024 rozpocznie się wiele nowych inwestycji. To będzie także rok, gdy samorządy pozyskają fundusze unijne i rozpocznie się wiele inwestycji publicznych. Te zadania będzie trzeba realizować, a bez rąk do pracy będzie to niemożliwe. Trend jest niepokojący, bo na rynku pracy nie przybywa osób gotowych do pracy na budowach, a w 2022 wielu pracowników wyjechało walczyć na wojnie w Ukrainie i do dzisiaj ta luka nie została wypełniona. W czasie kryzysu rynek sobie poradził, ale będzie trudno, gdy inwestycje się rozpędzą. 

Problemem jest brak systemu kształcenia zawodowego w tym zakresie w Polsce, ale i fakt, że nasi rodzimi eksperci bardzo często decydują się na wyjazdy do pracy za granicę.

Polskie firmy bardzo często nie mają argumentów, by rywalizować o pracownika z firmami z Danii, Holandii, Norwegii czy z Niemiec. Nie jest to łatwy temat i spodziewamy się, że najbliższe miesiące przyniosą dość paniczne reakcje, gdy okaże się, że jest wielkie zapotrzebowanie na pracowników budowlanych, a po prostu nie ma chętnych do pracy - dodaje ekspertka.

Brakuje specjalistów, inżynierów, konstruktorów, elektryków, tokarzy, ale i osób gotowych do prostych prac na budowie. Szczególnie jeżeli mówimy o młodych pracownikach.

- Nie jesteśmy zwolennikami czarnych scenariuszy, ale spodziewamy się, że niedobór rąk do pracy na budowach może być jednym z największych gospodarczych problemów roku 2024 - mówi Dorota Siedziniewska-Brzeźniak.