Białe włosy do ramion i długa broda - tak wyglądał Jacek Jaworek na krótkim filmie, który nagrał rok przed popełnieniem samobójstwa. "Fakt" dotarł do aktu oskarżenia w sprawie Teresy D. - ciotki Jaworka, która ukrywała go przez trzy lata po zbrodni w Borowcach.

Jacek Jaworek w nocy z 9 na 10 lipca 2021 r. zabił swojego brata, bratową i ich 17-letniego syna w Borowcach w woj. śląskim. Drugi bratanek zdołał ukryć się przed zabójcą. 

Sam Jaworek po zbrodni uciekł. Przez trzy lata był nieuchwytny. 19 lipca ubiegłego roku znaleziono jego ciało po tym, jak popełnił samobójstwo. Według śledczych mężczyzna ukrywał się u swojej ciotki w Dąbrowie Zielonej. Proces Teresy D. ma ruszyć najwcześniej w październiku. "Fakt" publikuje teraz ustalenia z aktu oskarżenia.

Film nagrany przez Jaworka rok przed śmiercią

Jak pisze dzisiejszy "Fakt", śledczy znaleźli na smartwatchu nagranie, które Jaworek zarejestrował rok przed swoją śmiercią.

Jestem Jaworek. Dzisiaj mamy 22 marca. 2023 roku. Pogrzeb Kazika R. Zdziwko, co? Bywa i tak. Nara - mówi na filmie.

Jacek Jaworek nagrywał siebie, trzymając urządzenie zapięte na ręce. Kamera obejmuje go od pasa w górę. "Jaworek z nagrania jest nie do poznania. Ma białe włosy do ramion i długą brodę" - pisze "Fakt".

Jak ustalono w śledztwie, nagrania dokonał w pokoju u ciotki w Dąbrowie Zielonej. Nagranie powstało po śmierci i pogrzebie chrzestnego Jacka Jaworka.

Kilka telefonów i smartwatche

"Fakt" informuje, że Jaworek ukrywając się miał do dyspozycji kilka telefonów należących do ciotki. Regularnie z nich korzystał. Dysponował też smartwatchami. Miał też telefon jeden z ofiar strzelaniny w Borowcach.

"Na nagraniu widoczne jest pomieszczenie mieszkalne w półmroku, widoczne na suficie charakterystyczne belki" - napisano w akcie oskarżenia, do którego dotarł "Fakt".

Takie same belki były w pokoju w domu chrzestnej Jaworka w Dąbrowie Zielonej.

Była żona rozpoznała na nagraniu Jaworka

Nagranie analizował biegły psycholog i profiler, który stwierdził, że "Jaworek świadomie nagrywa swoją wypowiedź, robi to z myślą, że ktoś będzie to oglądał i do tej osoby lub osób kieruje przekaz".

Głos i postać byłego męża rozpoznała też na nagraniu była żona Jaworka (mimo że jego głos jest lekko zachrypnięty). Zwróciła uwagę na to, w jaki sposób Jaworek kończył swoje wystąpienie. Na zakończenie powiedział: "nara". To był bardzo charakterystyczny zwrot, którego Jaworek nagminnie używał.

Jaworek zrobił sobie w kryjówce siłownię

W akcie oskarżenia, do którego dotarł "Fakt", opisano też szczegółowo, jak wyglądała kryjówka Jaworka.

Po wejściu do domu po lewej stronie znajdowały się drzwi do pomieszczenia. Pokój przegrodzony był meblami i kotarą powieszoną na karniszu. "Kolumna mebli i karnisz dzieliły pokój na dwie części. Nikt nie mógł się zorientować, że w pomieszczeniu ktoś zamieszkuje" - pisze "Fakt". W pokoju była również wersalka, elektryczny kaloryfer i pralka.

"Jacek J. dobrze się odżywiał i dbał o kondycję fizyczną przy pomocy wykonanego domowym sposobem atlasu do ćwiczenia mięśni rąk i pleców" - informuje prokuratura w akcie oskarżenia sporządzonym przez prokurator Aleksandrę Gzieło. 

Siłownia znajdowała się w pomieszczeniu gospodarczym, do którego wyjście prowadziło z pokoju Jaworka. W składziku z siłownią dodatkowo znajdował się właz do piwnicy, by poszukiwany mógł się tam ukryć.

W kryjówce Jaworka znaleziono przedmioty do higieny osobistej - dwie męskie golarki elektryczne, maszynkę do strzyżenia, grzebień, obcinaczkę do paznokci, a nawet alkomat. Były też latarki, laska i kije trekkingowe.

Ktoś jeszcze pomagał Jaworkowi?

Dziennikarz TVN24, który również dotarł do aktu oskarżenia ws. Teresy D., zaznacza, że rodzą się pytania o to, czy ktoś jeszcze pomagał Jaworkowi. W jego kryjówce znaleziono bowiem przedmioty z domu w Borowcach, które po zbrodni rodzina zamordowanych przeniosła do pomieszczenia gospodarczego. Wśrod nich rattanowy fotel.

Teresa D. nie posiada prawa jazdy, Jaworek ukrywał się - dlatego niewykluczone, że ktoś pomógł w transporcie tych rzeczy. Jak zauważa TVN24, podczas rozmowy z jednym z krewnych Teresa D. stwierdziła, że "ludzie jeszcze się boją i może za rok, dwa wyjdą kolejne rzeczy w tej sprawie, ktoś wreszcie zacznie mówić".