Ponad 3 tys. zarzutów usłyszała dyrektorka niepublicznej szkoły, działającej m.in. w Katowicach. Dotyczą wyłudzania dotacji oświatowej. Według ustaleń śledztwa kobieta składała dokumentację, w której zawyżała dane o liczbie słuchaczy, uczestniczących w zajęciach.

Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Śledztwo prowadzili od 2020 r. policjanci zwalczający przestępczość gospodarczą pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Katowice-Północ.

Śledczy ustalili, że osoby zapisujące się do placówki otrzymywały listy obecności, które w żaden sposób nie były opisane. Dokumenty te miały potwierdzać uczestnictwo w zajęciach, które w rzeczywistości w większości się nie odbywały. Na ich podstawie przegotowywano następnie informacje przekazywane do wydziału edukacji, co umożliwiało uzyskanie dotacji - mówi rzecznik katowickiej komendy mł. asp. Dominik Michalik. Jak dodał, warunkiem ich przyznania było wykazanie, że słuchacze uczestniczyli w co najmniej połowie zajęć.

Policja nie ujawnia, o którą szkołę chodzi. Wiadomo jedynie, że to niepubliczny podmiot, który ma swe placówki nie tylko w Katowicach, ale też innych miastach.

Podczas śledztwa zabezpieczono obszerną dokumentację, w tym dzienniki lekcyjne i listy obecności. Przesłuchano blisko tysiąc świadków.

Po analizie tych materiałów dyrektorce przedstawiono 3 253 zarzuty.

Kobiecie grozi do 8 lat pozbawienia wolności.