Od początku wojny na przejściach granicznych z Ukrainą w województwie lubelskim odprawiono w obu kierunkach ponad 4 mln osób. Dziennie granicę przekracza w sumie ok. 20 tys. osób. Wśród podróżnych coraz rzadziej są uchodźcy uciekający przed wojną na Ukrainie.

Jak poinformował PAP rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. Dariusz Sienicki, od początku wojny tj. 24 lutego na przejściach granicznych z Ukrainą w województwie lubelskim odprawiono ponad 4 mln osób w obu kierunkach, przy czym do Polski wjechało ok. 2,5 mln podróżnych, a 1,6 mln osób wyjechało do Ukrainy.

Od dłuższego czasu, każdej doby ruch utrzymuje się na podobnym poziomie. Na polsko-ukraińskiej granicy odprawiamy ok. 20 tys. osób dziennie w obie strony - po 10 tys. na wjeździe i wyjeździe z kraju - przekazał rzecznik NOSG.

Andrzej Staśkiewicz z punktu recepcyjno-informacyjnego na dworcu autobusowym w Lublinie powiedział PAP, że ruch obywateli Ukrainy jest bardzo widoczny w miesiącach letnich. Ukraińcy jeżdżą masowo w obie strony z tego względu, że jeszcze są wakacje i matki z dziećmi jadą odwiedzić rodzinę na Ukrainę, po czym - po 2-3 tygodniach wracają do Polski, aby zdążyć przed rozpoczęciem roku szkolnego. Z drugiej strony na Ukrainę wracają też na stałe kobiety z dziećmi, bo zdecydowały, że dzieci pójdą do szkoły na Ukrainie. Dotyczy to szczególnie obwodów zachodnich, gdzie jest spokojniej, np. lwowskiego, wołyńskiego, chmielnickiego, iwanofrankowskiego - wyjaśnił Staśkiewicz.

Zapytany o to, czy z Ukrainy przyjeżdżają nowi uchodźcy np. z Zaporoża w związku z sytuacją w tamtejszej elektrowni, czy z Charkowa, który jest ciągle ostrzeliwany odpowiedział, że te osoby raczej przebywają na terenie Lwowa, gdzie jest spokojniej. Nie ma dużego ruchu uchodźców, aczkolwiek pojedyncze rodziny jeszcze przyjeżdżają do Polski. Są to najczęściej osoby, które na początku wojny schroniły się u rodziny w zachodniej Ukrainie, bo liczyli, że wkrótce wrócą do siebie, jak się uspokoi. Jednak okazało się, że nie ma powrotu do domu ze względów bezpieczeństwa - powiedział Staśkiewicz.

Dodał, że dziennie w punkcie na lubelskim PKS-ie informacje dotyczące np. numerów pesel, świadczeń rodzinnych, spraw konsularnych otrzymuje  ok. 100-200 osób. Jeśli chodzi o noclegi, to obecnie zgłasza się na dobę od 3 do 27 osób zainteresowanych - wyjaśnił.

Na dworcu autobusowym we wtorek rano oczekiwało wielu Ukraińców, wśród nich była 45-letnia Tatiana z obwodu rówieńskiego. Razem z dwoma koleżankami jadą do pracy w Holandii. W Równem wczoraj cztery rakiety uderzyły m.in. w przychodnię, stację kolejową. Na miejscu została moja mama, dlatego myślę, że wkrótce tam wrócę - powiedziała kobieta.

Z miejscowości Czerkasy w centrum Ukrainy przyjechała autobusem Iryna, która jedzie do Włoch pracować jako opiekunka osób starszych. W naszej miejscowości jest normalnie, nie ma zagrożenia. Byłam w domu na miesiąc, a wcześniej przez rok pracowałam w Polsce jako kasjerka w dyskoncie spożywczym. Mąż i dzieci zostali na Ukrainie, bo zajmują się chorą babcią - dodała Iryna.

Z kolei Olena z obwodu sumskiego zamierza zatrzymać się w Warszawie, gdzie mieszka jej córka i syn. W Sumach cały czas trwają ostrzeliwania. W domu został mąż, bo nie może wyjechać do Polski, a pracy nie ma na miejscu przez wojnę. Myślę, że po trzech miesiącach wrócę, jak uda się tylko trochę zarobić - zaznaczyła Ukrainka.

Polsko-ukraińska granica na Lubelszczyźnie ma 296 km. W regionie są cztery przejścia graniczne z Ukrainą: w Dorohusku, Hrebennem, Dołhobyczowie i w Zosinie. Pojazdy ciężarowe odprawiane są na trzech przejściach: w Hrebennem, Dorohusku, Zosinie. Do tego działają jeszcze dwa przejścia kolejowe - Dorohusk i Hrubieszów.